wtorek, 10 grudnia 2013

Demony Edgara Allana Poego a literatura dziecięca


Edgar Allan Poe to postać niemal równie tajemnicza jak bohaterowie jego opowiadań. O jego życiu krążyły legendy, a liczne stany depresyjne i kryzysy psychiczne amerykańskiego poety i pisarza tylko podjudzały do najbardziej nieprawdopodobnych interpretacji. Życie Poego naznaczone było również osobistymi tragediami, jak choćby śmiercią żony. Chociaż uznawany za geniusza, Poe większość życia spędził w nędzy, popadał w pijaństwo, a nawet miał za sobą próbę samobójczą. Stał się uosobieniem poety przeklętego, a jego legendę utrwaliła do dziś niewyjaśniona śmierć. 3 października 1849 roku został znaleziony nieprzytomny na ulicy w Baltimore. Nigdy już nie odzyskał przytomności i zmarł kilka dni później. W chwili znalezienia miał na sobie cudze ubrania. Postać Edgara Allana Poego nadal inspiruje, czego przykładem mogą być choćby wciąż powstające książki i filmy inspirowane jego twórczością. W ubiegłym roku pojawił się choćby film "The Raven", który niestety nie wszedł na ekrany polskich kin.

źródło: wikipedia.org 


Wydawać by się mogło, że Edgar Allan Poe jest ostatnim pisarzem, którego twórczość nadaję się dla dzieci. O takie wydanie jego opowiadań pokusiło się jednak w 2006 roku wydawnictwo Nasza Księgarnia. Przekład przygotowała, znana choćby z tłumaczenia "Alicji w krainie czarów", Jolanta Kozak. Tym co najbardziej zwraca uwagę są iście burtonowskie ilustracje, wykonane przez Grisa Grimly'ego. W skład tomu weszły cztery teksty: "Czarny kot", "Maska Czerwonej Śmierci", "Żaboskoczek" i "Zagłada Domu Usherów". Dawno już nie widziałam tak dobrze wydanej książki. Szata graficzna sprawia, że "Opowieści tajemnicze i szalone" można przeglądać godzinami. Uwagę zwraca już sama okładka, na której mroczne światy niemal wychodzą wprost z głowy autora.

Czy jednak ta książka rzeczywiście nadaje się dla dzieci? Na pewno nie dla najmłodszych i tych co bardziej bojaźliwych. Bo chociaż opowiadania zostały nieco skrócone i przełożone łatwiejszym językiem niż poprzednie wersje, ciągle mamy jednak do czynienia z mistrzem grozy. Nie jest ani trochę mniej strasznie, a trup momentami ściele się gęsto. Oczywiście nie w dwudziestowiecznym rozumieniu tego pojęcia. My musieliśmy się niestety przyzwyczaić do horrorów tak krwawych i naturalistycznych, że nie tylko Poe, ale i Emil Zola byłby w szoku. Proza Poego to groza elegancka, mroczna i gotycka, której straszność nie opiera się na wylewaniu wiader krwi, lecz poznawaniu najmroczniejszych zakamarków ludzkiego umysłu. Wyjaśnienia wymaga też wspomniane przeze mnie uproszczenie języka. W XIX wieku język literatury diametralnie różnił się od tego używanego na ulicy. Nawet w przekładzie przygotowanym z myślą o młodszych odbiorcach język jest bardziej wyszukany niż w większości współczesnych powieści. W pożyczonym przeze mnie z biblioteki egzemplarzu książki ktoś podkreślił trudniejsze słowa (np. kataleptycznych). A że w dzielnicowej bibliotece opowiadań Poego nie brakuje, nie byłabym sobą, gdybym nie porównała wersji Jolanty Kozak z wcześniejszymi tłumaczeniami. I tak w przekładzie Stanisława Wyrzykowskiego fragment "Czarnego kota" brzmi:
Pewnego dnia zadzierzgnąłem mu pętlę dookoła szyi i powiesiłem je na gałęzi; powiesiłem je, mając rzęsiste łzy w oczach i duszę pełną gorzkich wyrzutów; powiesiłem, ponieważ wiedziałem, iż to zwierzę było do mnie przywiązane, i ponieważ czułem, iż nie sprawiło mi żadnej przykrości; powiesiłem, ponieważ byłem przeświadczony, iż tym uczynkiem dopuszczam się grzechu, który do tego stopnia mą nieśmiertelną znieprawi duszę, iż wytrąci ją - gdyby to było rzeczą możliwą - poza obręb nieprzebranego miłosierdzia Wszechlitosnego i Wszechgroźnego Boga. 
 A u Jolanty Kozak:
Pewnego razu z zimną krwią zarzuciłem kotu na szyję pętlę i powiesiłem go na gałęzi drzewa. Powiesiłem go, zalewając się łzami i doznając gorzkich wyrzutów sumienia. Powiesiłem go ze świadomością, że mnie kochał i nie dał mi najmniejszego powodu do gniewu. Powiesiłem go, ponieważ wiedziałem, że czynem tym popełniam grzech - grzech śmiertelny, który splami moją nieśmiertelną duszę, wyrzucając ją na zawsze poza granice nieskończonego miłosierdzia. 
Druga wersja jest zdecydowanie łatwiejsza do zrumienia poprzez rozbicie na mniejsze jednostki, choć niewątpliwie uboższa słowotwórczo. Zarówno ten fragment, jak i całe opowiadanie w przekładzie Kozak, jest nieco krótszy niż wersja Wyszkowskiego. Sens "Czarnego kota" przetrwał jednakże niemal w całości, z wyjątkiem jednego zdania, którego w wersji opowiadania z "Opowieści tajemniczych i szalonych" nie znajdziemy:
W niesamolubnym i ofiarnym przywiązaniu zwierzęcia jest coś, co wynika wprost od serca, które często miało sposobność doświadczyć, czym jest nędzna przyjaźń i nikła jak pajęczyna trwałość uczuć tylko ludzkich.
Czyżby ktoś nie chciał młodym czytelnikom mącić w głowie takim porównaniem uczyć zwierzęcych i ludzkich?

To jednak tylko proza, jeszcze ciekawiej robi się przy porównaniu fragmentów opowiadań pisanych wierszem. Tak wygląda ostatnia strofa rapsodii Rodericka Ushera ("Zagłada Domu Usherów) w tłumaczeniu Bolesława Leśmiana:
Przez skrzących łuną okien dwoje
Widzi dziś pielgrzym z obcych stron,
Jak fantastyczne duchów roje
Pląsają pod zgrzytliwy ton,
Podczas gdy w bramie dziką zgrają,
Miast wdzięcznych Ech,
Tłoczą się widma, które znają
Nie uśmiech - lecz tylko śmiech.
A tak u Jolanty Kozak:
Dziś podróżny w tej dolinie
Ujrzy w okien blasku krwawym
Przeraźliwy dans upiorów,
Którym ton przygrywa łzawy,
A przez odrzwia, niegdyś lśniące,
Jakby wbrew dawnemu echu,
Śmiech szyderczy brzmi bez końca,'
Śmiech piekielny - bez uśmiechu.  
Która wersja bardziej wam się podoba? Mnie do gustu przypadło tłumaczenie Kozak, choć na pierwszy rzut oka przekład Leśmiana jest bliższy oryginałowi (The Fall of the House of Usher).

Po przeczytaniu kilku opowiadań trudno nie zwrócić uwagi na powtarzające się motywy i demony, które Poego dręczyły. Opowiadania napisane są z pierwszoosobową narracją, autora wyraźnie fascynuje umysł mordercy.  Analizuje motywy, szuka przyczyn szaleństwa. W tekstach często pojawiają się też tajemnicze choroby, często na tle psychicznym, które prędzej czy później wpędzają bohaterów do grobu. Tutaj ważniejsze jest zniszczenie, które pochodzi z wnętrza człowieka oraz nieodwracalność ludzkich losów. Obsesją Poego było też zawieszenie pomiędzy światem żywych i martwych, a także związana z tym możliwość pogrzebania żywcem. Zestawiając teksty opowiadań z historią życia autora, zaczynamy się zastanawiać, na ile obsesje te były tylko wytworem wyobraźni, a na ile przypadły mu w udziale.

źródło: ecsmedia.pl

2 komentarze:

  1. Wielu artystów i pisarzy było alkoholikami, narkomanami czy osobami chorymi psychicznie. Pewnie gdyby nie to, nie powstałoby wiele świetnych dzieł sztuki i utworów..
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cała prawda o Edgarze w nowym South Park :p

    OdpowiedzUsuń