Małe, liche mieszkanie gdzieś na rosyjskiej prowincji. Z jednej strony zakład mleczno-drobiarski, z drugiej zakłady petrochemiczne, które nie tylko psują powietrze, ale i przesądzają o losie mieszkańców. Bo tylko tam można pracować. Jest jeszcze dom kultury, czasem pokażą coś ciekawego. Ale zwykle po pracy pije się wódkę. Dramatopisarz Nikołaj Kolada zna ten świat od podszewki. Urodził się w rodzinie pracowników sowchozu i sam zmagał się z alkoholizmem. Sztuka "Merylin Mongoł" powstała w 1989 roku, ale opowieść o prowincjonalnym poczuciu beznadziei wydaje się ponadczasowa.
"Merylin Mongoł" została pomyślana tak, żeby dać aktorom się wykazać. W roli głównej niezbyt rozgarniętej, uczuciowej i tęskniącej za lepszym życiem Olgi zobaczymy (nomen omen) Olgę Sarzyńską. Pierwszy raz widziałam ją na deskach teatru i chyba nie zapomnę tej roli. Całkowicie mnie przekonała jako ta zagubiona trzydziestolatka z mentalnością i marzeniami nastolatki. Dalej jest już tylko lepiej. W rolę siostry Olgi, alkoholiczki Inny, wcieliła się Agata Kulesza. Jej bohaterka ani razu nie jest w tej sztuce trzeźwa i aktorka radzi z tym sobie wyśmienicie. Najbardziej zabawną, ale i jakże prawdziwą, jest postać Miszy (Marcin Dorociński), sąsiada i kochanka Olgi, który po scenie przechadza się w dresowych spodniach i klapkach. Patrząc na Miszę, ciężko nie mieć wrażenia, że już gdzieś się go widziało. Po co im ten romans? Tego do końca nie wiadomo. Miszy nudziło się z ciężarną żoną, Olga specjalnie nie protestowała. W końcu coś trzeba robić. Życie tej trójki zmieni przybycie nowego lokatora, inteligenta Aleksego (Dariusz Wnuk). A może to prowincja zmieni Aleksego?
Czy to wszechobecne poczucie beznadziei może być zaraźliwe? A może tylko wydobywa z człowieka prawdziwą naturę? Aleksy czuje się lepszy, bo jest wykształcony, ma pracę na wyższym stanowisku i czyta książki. Widział też trochę świata, nie to co ci prowincjusze. Na początku chce ich zmienić, zreformować ich życie, pokazać właściwą drogę. Czy rzeczywiście jest jednak od nich lepszy? A może to całe wrażenie wyższości jest tylko iluzją, a Aleksy niczym nie różni się od nowych towarzyszy? Ta sztuka to nie tylko rozpaczliwy krzyk rosyjskiej prowincji, ale i pytanie o kondycję człowieka. Wykształcenie i obycie Aleksego nie jest przecież lepsze od przymiotów ducha i na pewno dużo mniej warte niż dobre serce niezbyt inteligentnej Olgi. Jego przybycie nie jest w stanie niczego zmienić. Stagnacja już dawno obezwładniła tu wszelkie marzenia. W głębi duszy mieszkańcy wiedzą, że nigdy nie znajdą w sobie odwagi, żeby wyjechać. Nawet nadzieje na koniec świata okażą się złudne.
Bogusław Linda wyreżyserował naprawdę zgrabne widowisko. I do tego całkowicie w swoim stylu. Świat w "Merilyn Mongoł" jest twardy i bezwzględny, reżyser wcale nie próbował uniknąć przemocy i wulgaryzmów. Spektaklowi nie można odmówić autentyczności. Dodatkowym atutem jest muzyka z iście rosyjską duszą.
źródło: teatrateneum.home.pl |
Jestem trochę do tyłu ze sztukami. Jedynie teatr telewizji czasami oglądam między różnymi klasykami kina. Będę musiał to nadrobić.
OdpowiedzUsuń