O południowoamerykańskiej modzie na operacje plastyczne napisano już wiele artykułów i nakręcono kilka filmów. "Emigrantka z kraju doskonałości" jest jednym z nich. Reżyser filmu, Claudia Lisboa, podeszła jednak do problemu z nietypowej i bardzo osobistej strony. Nie znajdziemy tu statystyk odnośnie tego, co i w jak młodym wieku operują sobie Brazylijki i Brazylijczycy; zobaczymy za to obraz rodziny, w której pogoń za pięknem całkowicie zastąpiła akceptację drugiej osoby. To rodzina samej Lisboa.
Od początku wiemy, że mamy do czynienia z zamożnymi ludźmi. Oboje rodzice twórczyni filmu są lekarzami, brat został chirurgiem plastycznym, a siostra prowadzi agencję modelek. Dlaczego więc Claudia uciekała aż do Szwecji, żeby tam studiować i założyć rodzinę? Po pierwsze nie chciała uczyć się w szkole medycznej i wychodzić za milionera, jak to sobie wymyślił jej ojciec. Tak naprawdę uciekała też przed liposukcjami, implantami piersi, botoksem i korektą nosa. Bo w tej rodzinie nie ma nikogo, kto nie przeszedłby choćby jednej operacji plastycznej. Ciężko też znaleźć tu osobę, która nie bierze antydepresantów. Chirurgiczna ingerencja w urodę członków rodziny Claudii wydaje się czymś tak naturalnym jak wspólne śniadanie. A nawet łatwiejszym, bo nie kończy się kłótnią. Trudno w końcu zachować spokój, słysząc od własnej matki: "Mogłabyś sobie powiększyć piersi".
Kuriozalność całej sytuacji może bawić, z drugiej strony ciężko sobie nawet wyobrazić, jak destrukcyjny wpływ ma taka domowa atmosfera na dorastającą dziewczynę. Lisboa przypłaciła to depresją, o czym w swoim filmie szczerze opowiada. Z jednej strony to obraz brazylijskiego społeczeństwa, obsesja na punkcie własnej urody nie jest przecież domeną tylko jednej rodziny. Reżyser "Emigrantki z kraju doskonałości" idzie jednak o krok dalej i pyta o miejsce wyglądu zewnętrznego w hierarchii wartości człowieka. Wydaje się, że z każdym cięciem skalpela osłabiają się tu więzy międzyludzkie. To nie jest świat, w którym akceptuje się niedoskonałość, nawet w przypadku własnych dzieci. Model naprawia się do czasu, kiedy jeszcze nadaje się do użytku, potem można go zamienić na nowy. Tak jak ojciec Claudii zmienia partnerki. Wcale nie ukrywa, że najważniejszym kryterium jest dla niego atrakcyjność fizyczna. I chyba to jest w całym filmie najsmutniejsze, nikt nawet nie zauważa, że w tym spojrzeniu na świat jest coś nie tak. Nikt nie zamierza tego ukrywać ani się tego wstydzić. Przesłanie jest jedno: bez atrakcyjności fizycznej jesteś nikim, nie masz szans na sukces, nie liczysz się. Lisboa drąży i zadaje kolejne pytania: po co tak naprawdę być atrakcyjnym? Bo taki człowiek jeszcze liczy się w życiu, gdyby się zestarzał, zostałby odstawiony na boczny tor - wyjaśnia jej cierpliwie brat, chirurg plastyczny. Starość i odrzucenie - to dwa demony, które stoją za szaleńczą pogonią za pięknem. Odsysanie sobie kolejnych partii tłuszczu i wygładzanie zmarszczek są tak naprawdę walką z czasem. A walka z czasem to nic innego jak próba ucieczki przed śmiercią. Szkoda tylko, że rodzina Claudii była tym wyścigiem aż tak bardzo zaaferowana, że nawet nie zauważyła, jak posypały się łączące ją relacje, które teraz trzeba zastępować pigułkami na zły nastrój.
"Emigrantka z kraju doskonałości" przypomina w formie bardziej reality show niż film dokumentalny zrealizowany na większą skalę. Trzeba jednak przyznać, że dzięki temu zyskuje na autentyczności. Jeśli można by mu coś zarzucić to brak dynamiki, kolejne sceny i epizody następują tu po sobie dość leniwie.
źródło: filmweb.pl |
Film "Emigrantka z kraju doskonałości" można obejrzeć za darmo na platformie iplex.pl.
To jest straszne... straszne i dobijające...
OdpowiedzUsuńAle koniecznie muszę obejrzeć