piątek, 9 sierpnia 2013

Marzenie z dzieciństwa


Kto z nas nie chciał kiedyś zbudować domu, do którego nie będą mieli wstępu dorośli, ze wszystkimi ich nudnymi zakazami i nakazami? Choćby takiego małego na drzewie. "Królom lata" udało się nie tylko zbudować dom z prawdziwego zdarzenia. Poradzili też sobie z trudniejszą sztuką i kompletnie zaskoczyli widza nieprzygotowanego na tak dobre kino. Byłoby banałem powiedzieć, że film opowiada o burzliwym okresie dorastania i poszukiwaniu własnej tożsamości. To w końcu jeden z ulubionych i najczęściej poruszanych przez twórców kina tematów. Ale nieznany mi reżyser, Jordan Vogt-Roberts, zrobił to z prawdziwą klasą. Wyszło zabawnie i mądrze zarazem. Zadanie było o tyle trudniejsze, że "Królowie lata" mają formę komediodramatu. (Nie sugerujcie się opisami filmu, które nazywają go komedią.) Rozśmieszenie widza, czy też wzruszenie go do łez, to nie aż taka wielka sztuka. Co innego, jeśli chcemy te dwie funkcje połączyć.

Rodzice Joego (Nick Robinson) i Patricka (Gabriel Basso) to prawdziwe oryginały, trudno się dziwić tym dwóm 15-latkom, że nie mogą z nimi wytrzymać. Nie żeby rodzice mieli złe intencje, po prostu mają swoje dziwactwa przez co w mogą być nieco męczący w codziennych kontaktach. Łatwo powiedzieć, że ojciec Joego (Nick Offerman) i rodzice Patricka (Megan Mullally oraz Marc Evan Jackson) to skrajne przypadki. Tak naprawdę jednak pewnie łatwiej byłoby znaleźć takie osoby niż kogoś pozbawionego jakichkolwiek dziwactw. Wszyscy je mamy, a inni jakoś muszą z nami wytrzymać. Pół biedy, kiedy sami łączymy się w pary, podejmując się tego zadania świadomie. Dzieci są jednak zwykle postawione przed faktem dokonanym. To chyba pierwsza refleksja, która powinna się pojawić po obejrzeniu filmu: czy moja rodzina nie miewa mnie czasami dość?

Chłopcy budują w lesie dom i pewnego dnia znikają, żeby tam rozpocząć nowe dorosłe życie. Chcą wreszcie sami o sobie decydować. To chyba najsilniejsze uczucie okresu dorastania, człowiek może jeszcze nie jest zbyt mądry, ale już czuje, że jest autonomiczną jednostką, która wcale nie ma ochoty dostosowywać się do narzuconych w domu rodzinnym zasad. Oczywiście takie zbuntowane nastolatki mogą sprawiać nie lada problemy i  doprowadzać do szału ciężko pracujących rodziców, niemniej to własnie w ten sposób kształtuje się ich charakter. Joe, Patrick i ich towarzysz Biaggio (Moises Arias) jako formę buntu wybierają leśny survival. I choć cały czas mówią o pragnieniu bycia dorosłymi, wydają się dążyć do kompletnie innego celu. Dom w lesie to tak naprawdę Nibylandia, w której mogą stworzyć własne zasady, ignorując te obowiązujące w prawdziwym świecie. Świat jednak sam ich znajdzie, wraz z osobą ślicznej Kelly (Erin Moriarty) to tej mitycznej krainy zawitają wszystkie problemy i napięcia związane ze stosunkami damsko-męskimi.

Mocną stroną filmu są zdecydowanie młodzi aktorzy, nie tyko utalentowani, ale i świetnie dobrani do swoich ról. Bardzo dobrze razie sobie Nick Robinson w roli głównego bohatera, warto też wspomnieć o roli Moisesa Ariasa, którego bohater jest kwintesencją dziwnego nastolatka, jednocześnie zabawnego i niepokojącego. Stronie realizacyjnej też nie sposób czegokolwiek zarzucić. Piękne zdjęcia nadają filmowi nieco sielski i idylliczny klimat, zmieniające się tempo nie pozwala się nudzić. A co równie ważne, "Królowie lata" po prostu niesamowicie podnoszą na duchu. Gdybym miała podać jakąś wadę filmu to... Nie, kompletnie nic nie przychodzi mi do głowy.

źródło: filmweb.pl

2 komentarze:

  1. Musi to być super film, czytajac po twoim opisie. Żadko się zdarza, że filmy nie mają wad, ale wiem, że sa takie, tylko jest ich bardzo niewiele... O filmie nie słyszałam, ale jeśli poleci w tv to na pewno obejrzę, bo lubie, gdy film podnosi na duchu :)
    Pozdrawiam :) http://ludzietworzaswiat.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nowy wpis:)
    Pozdrawiam i Zapraszam :) http://ludzietworzaswiat.blog.pl

    OdpowiedzUsuń