niedziela, 18 sierpnia 2013

Dystrykt Ziemia


Gdybym nie widziała "Dystryktu 9" pewnie "Elizjum" podobałoby mi się bardziej. Nowy film Blomkampa opiera się bowiem na dość podobnym koncepcie i przez to jest mniej zaskakujący. W świetnym moim zdaniem "Dystrykcie 9" przybyli na Ziemię obcy zostali osadzenie w prowizorycznym obozie, który wkrótce zamienił się w getto. Wielu odczytywało ten film południowoafrykańskiego reżysera jako komentarza do poczynań rządu RPA, likwidującego przed mundialem całe dzielnice slumsów na przedmieściach Pretorii, Johannesburga i Kapsztadu. Dla mieszkańców tworzono właśnie takie tymczasowe obozy poza miastem. W "Elizjum" także widać silne ciągoty reżysera do tematu nierówności społecznych. Tym razem dystryktem jest jednak cała planeta. Ziemia jest już na tyle zanieczyszczona i zdewastowana, że piękni i bogaci tego świata postanowili przenieść się w przestrzeń kosmiczną. Tytułowe "Elizjum" to właśnie nazwa stacji kosmicznej dla wybranych.

"Elizjum" zaczyna się dość schematycznie, od dzieciństwa głównego bohatera. Max (Matt Damon) dorasta w sierocińcu razem ze swoją przyjaciółką Frey (Alice Braga). I choć on zostanie złodziejem samochodów, a ona pielęgniarką, oboje nie przestaną żywić do siebie ciepłych uczuć. Niestety wspomnienia z dzieciństwa będą nachalnie i nagminnie powtarzane w najważniejszych momentach filmu. Bohaterowie od najmłodszych lat marzą o zamieszkaniu na Elizjum. Wkrótce jednak podróż stanie się koniecznością. Tylko tam bowiem można w kilka minut wyleczyć choroby dziesiątkujące ludność na Ziemi. Dla napromieniowanego przypadkiem Maxa i chorej córeczki Frey to jedyna nadzieja. A jedyną osobą, która może taką podróż zorganizować, jest niejaki Spider (Wagner Moura), połączenie hakera z konspiratorem. Na Ziemi utworzyła się bowiem partyzantka, które chce, aby zdobycze nauki i techniki - zarezerwowany tylko dla obywateli Elizjum - stały się dostępne dla mas pracujących. Żeby zaprowadzić sprawiedliwość społeczną Spider potrzebuje jednak informacji, a te pozyskać można tylko z mózgu jakiegoś kapitalisty. Zadaniem Maxa jest pozyskanie (porwanie) owego kapitalisty w celach naukowych.

Nie będę pisać o stronie wizualnej i efektach specjalnych, które stanowiły zapewne sporą część niemałego budżetu filmu. To, co widzimy na ekranie, jest dopracowane w każdym calu i na pewno zrobi wrażenie na wszystkich miłośnikach gatunku. Zdecydowanie mocną stroną "Elizjum" są też aktorzy. Matt Damon w roli głównej sprawdza się jak zawsze, a do tego z ogoloną głową i rozbudowaną masą mięśniową wygląda dość nietypowo i interesująco. W roli bezwzględnej Sekretarz obrony Elizjum zobaczymy Jodie Foster, jej zdolności aktorskie też chyba nie budzą niczyich wątpliwości. Jako zły kapitalista i właściciel fabryki pojawia się też William Fichtner, którego nigdy nie było mi dane zobaczyć w roli pozytywnej postaci. Chyba to jego aparycja predysponuje go do grania czarnych charakterów albo i jeszcze gorzej - bankierów. Neill Blomkamp znalazł też w swoim nowym filmie miejsce dla swojego aktorskiego odkrycia. Sharlto Copley po raz pierwszy pojawił się  na szklanym ekranie właśnie u Blomkampa i to od razu w głównej roli, zagrał Wikusa Van De Merwe'a w "Dystrykcie 9". W "Elizjum" Copley wciela się w rolę agenta Krugera, charakteru tak złego, że aż momentami zabawnego. Kruger mówi z niesamowicie udziwnionym akcentem, a do tego epatuje swoją nieprzewidywalnością i rządzą krwi niemal na każdym kroku. Ta postać świetnie sprawdziłaby się w filmie Sci-Fi sprzed trzydziestu lat (na przykład "Mad Max"), tutaj jednak co najwyżej wprowadza efekt komiczny. Kolejnym aktorskim wyborem, co do którego mam wątpliwości, jest Diego Luna w roli najlepszego przyjaciela Maxa. Z tak sympatyczną aparycją po prostu nie można być złodziejem samochodów!

źródło: stopklatka.pl

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawy blog, zapraszam do siebie na imperium lektur :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, a chciałam to obejrzeć właśnie dla Copleya ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj widziałam, ale jakoś się nie zachwyciłam. Wszystko jakieś przewidywalne. Ale Jodie w roli polityka bardzo przekonywująca.
    Była taka scena, kiedy szef każe Maxowi wejść do kabiny i zlekceważyć przepisy BHP, oboje z mężem pomyśleliśmy, że to nie w USA, ale w Polsce;)

    OdpowiedzUsuń