czwartek, 20 lutego 2014

Molier, hipsterzy i plastikowy koń


Zawsze dość sceptycznie podchodziłam do uwspółcześniania sztuk teatralnych. Nie dlatego, żebym oryginał uważała za jakąś nienaruszalną świętość, po prostu zbyt często sprowadza się to do zmiany kostiumów. Doskonałym dowodem jest najnowsza adaptacja "Mizantropa" Moliera w Teatrze Dramatycznym, wystawiana na Scenie na Woli. Reżyser - Grzegorz Chrapkiewicz - najwyraźniej wierzył, że postawienie na scenie białego plastikowego konia, różowego drzewa oraz wręczenie bohaterom kijów do golfa uczyni jego sztukę awangardową. Podobne zabiegi z mniejszym lub większym powodzeniem stosowało już wielu (patrz Szekspir po nowemu). Nowy przekład Jerzego Radziwiłowicza też tak naprawdę niewiele wnosi, może poza wprowadzeniem do słownika bohaterów słów gówno i dupa. Nie to żeby sztuka nie była aktualna czy porywająca, choć w tym akurat główna zasługa autora. Po prostu plotki o eksperymencie artystycznym, jakim miała być adaptacja Chrapkiewicza, okazały się znacznie przesadzone.

Choć "Mizantrop" gatunkowo jest komedią, odbiega nieco od typowych przedstawicieli gatunku oraz innych utworów tego samego autora. Znacznie więcej niż zabawnych momentów jest w nim gorzkiej refleksji nad kondycją społeczeństwa  i niepewności, jaką postawę wobec niej zająć. Alcest (Wojciech Solarz) podręcznikowo przedstawiany jest jako wzór cnót, a jego ukochana Celimena (Agata Wątróbska) ma być salonową kokietką, która w końcu dostaje za swoje. Czy jednak tak jest naprawdę? Molier nie podzielił wyraźnie swoich bohaterów na pozytywnych i negatywnych, nie podpowiedział też po czyjej mamy być stronie. Alcest może i ma rygorystyczne zasady moralne i woli narazić się na proces niż skłamać, z drugiej jednak strony brakuje mu skromności. Jest butny, jego postawa daje mu - jego zdaniem - podstawy do stawiania się za wzór i pcha ku poczuciu wyższości nad innymi. Choć sam twierdzi, że jego miłość do Celimeny jest doskonała, nie ma w nim za grosz akceptacji, a ukochaną chciałby przerobić na zupełnie inną osobę. Jak to zwykle bywa w tego typu wypadkach, Alcest widzi źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim nie dostrzega. Nie zawahałby się, żeby wykorzystać uczucie zakochanej w nim Eliany (Maria Dejmek) do zemsty na Celimenie. Z drugiej strony to człowiek głęboko nieszczęśliwy, nienawiść do społeczeństwa, królewskiego dworu i współczesnych mu czasów jest dla niego źródłem coraz to nowych cierpień i porażek. Czasem widz może mieć jednak wrażenie, że Alcest się w tej nieprawości świata lubuje i raczej woli przegrać proces, żeby udowodnić, jak bardzo otaczający go świat jest zepsuty. A Celimena? Na dworze czuje się świetnie, dobrze się odnajduje w salonowych układach i wprost uwielbia być adorowana. Ciężko jej jednak odmówić inteligencji. Nie ma też wątpliwości, że darzy Alcesta uczuciem, nie potrafi tylko sprostać jego wymaganiom. Jest jeszcze przyjaciel bohatera Flint (Sławomir Grzymkowski), postać o tyle ważna, że można ją odbierać jako głos autora. Choć w niektórych interpretacjach pojawia się też teza, że obaj bohaterowie wygłaszają myśli Moliera, który nie był pewny, jaką postawę powinien przyjąć wobec dworskich intryg. Flint choć w ogólnym zarysie podziela poglądy przyjaciela, unika mówienia ludziom przykrych rzeczy czy wplątywania się w kłopoty. Ma też więcej wyrozumiałości dla człowieka i jego grzesznej natury. Jest w stanie pogodzić się z faktem, że współcześni nie przestrzegają już dawnych zasad. I ostatecznie to on zostaje nagrodzony.

Pozostałych bohaterów można uznać za tło, świadomie pozbawione wyrazu i charakteru. Słowa arystokratów są puste, serca kłamliwe, a ubrania dziwaczne. Tutaj akurat hipsterska charakteryzacja sprawdza się świetnie. To akurat nie zmieniło się od wieków, w pewnych kręgach moda zawsze będzie zastępowała rozum, a poczucie własnej wartości będzie przesłaniało własną śmieszność. Molier jest ponadczasowy. Bo czy kiedyś nadejdą czasy, w których nie będzie można utyskiwać, że dziś już ludzie nie żyją według zasad, które uznawano kiedyś?

źródło: www.dziennikteatralny.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz