środa, 25 czerwca 2014

O chłopcu, który bardzo chciał chodzić do szkoły


Głos Jamesa Ngugiego był jednym z pierwszych w literaturze skierowanych przeciwko brytyjskiej polityce kolonialnej w Afryce Wschodniej. Kenijski pisarz zadebiutował jeszcze w czasie studiów. Jego pierwsza powieść Chmury i łzy ukazała się w 1964 roku. Z czasem, wraz z poglądami politycznymi, zradykalizowało się też podejście Ngugiego do literatury. Przestał pisać po angielsku, a zaczął tworzyć w ojczystym języku kikuju. Teraz jego utworów należy szukać pod nazwiskiem Ngũgĩ wa Thiong'o. 

Chmury i łzy to niezbyt długa opowieść o chłopcu, który bardzo chciał chodzić do szkoły, ale przeszkodziła mu polityka. Tym razem w postaci powstania Mau Mau. Marzenie Njorogego ma się spełnić, rodzice zdecydowali, że będzie pierwszym w rodzinie, który otrzyma wykształcenie, żeby później pomóc pozostałym. Matka za ostatnie pieniądze kupuje mu mundurek i chłopiec wyrusza do szkoły. Tam szybko zaprzyjaźnia się z Mwihaki, córką bogatego Jacoby, na którego ziemi mieszka rodzina Njorogego. Wkrótce na horyzoncie pojawiają się pierwsze chmury. Czarni robotnicy planują strajk. Ojciec chłopca decyduje się do niego dołączyć, nie chce bowiem, żeby synowie uważali go za tchórza. Strajk rozpędza policja, a rodzina bohatera zostaje bez środków do życia. To jednak dopiero początek problemów. Zaangażowanie braci Njorogego w działalność ruchu Mau Mau ściągnie na rodzinę kolejne nieszczęścia. Mało tego, odmienne podejście do powstania poróżni rodziny Njorogego i Mwihaki. 

Ngugi miał świetny pomysł na fabułę. Sposób narracji też obmyślił całkiem nieźle. Narrator przyjmuje punkt widzenia bohatera i opisuje rzeczywistość w nieco naiwny sposób. Jak chłopiec z ubogiej rodziny próbuje wyjaśnić rzeczywistość, choć historie biblijne często mieszają mu się z opowieściami starszego brata o Jomo Kenyatcie. Nieco gorzej wypada wykonanie. Coś zgrzyta już w postaci samego głównego bohatera. Jest po prostu zbyt idealny. Chłopiec w tym wieku nie może być tak posłuszny i prawomyślny. Nawet święci czasem myślą o sobie! Njoroge nigdy. To papierowa postać, z którą ciężko się utożsamić.  Nie za dobrze jest też z dialogami. Nie miałam przed oczami oryginalnego teksu, ale myślę, że sporo może być w tym winy tłumaczki Zofii Kierszys. Bohaterowie wypowiadają się w nienaturalny sposób. A na pewno nie językiem, którego oczekiwalibyśmy od niepiśmiennych rolników. Literacki debiut Ngugiego to trochę zmarnowany potencjał. Wypada niekorzystnie zwłaszcza zaraz po lekturze powieści jego rodaka Mejy Mwangiego. Ulicy Rzecznej nie można było zarzucić baku realizmu, a jej bohaterom - braku charakteru



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz