czwartek, 20 września 2012

Czy Anglicy mówią sobie na ty?


Wiele osób uczących się języka angielskiego jest przekonanych, że Anglicy są bardziej bezpośredni, bo od razy mówią sobie na ty. Nic bardziej mylnego! Grzeczność to kwestia różnic kulturowych.

Polski "ty' to zupełnie co innego niż angielskie "you". Jest grupa języków, która grzeczność wyrażą za pomocą środków leksykalnych, jak polski "pan"; a jest grupa, która wyraża ją za pomocą konstrukcji gramatycznych tj. najczęściej drugiej osoby liczby mnogiej (francuskie "vous" to jak nasi "państwo"). Do tej grupy należy też angielski, grzeczność wyraża się przy użyciu 2 os. l.m., która brzmi tak samo jak 2 os. l.p., czyli właśnie "you". I tym sposobem to "you" z liczby mnogiej znaczy tyle, co nasze "pan". Zapewne wielu zastanowi się teraz, skąd mają u licha wiedzieć, które "you" Anglik ma na myśli. Sprawa jest bardzo prosto, otóż zawsze zakłada się, że mówiący ma na myśli to uprzejme "you" w liczbie mnogiej.

Podobnie rzecz ma się z pewnym, charakterystycznym dla Brytyjczyków łagodzeniem wypowiedzi (w naszym odczuciu oczywiście) oraz używaniu pustych, grzecznościowych zwrotów. Kiedy Anglik mówi "Would you mind?", Polak zapewne użyłby już przekleństwa. I wcale nie znaczy to, że pierwszy jest mniej zdenerwowany. Kiedy natomiast ów Brytyjczyk mówi nam "We must meet up for coffee" to wcale nie musi oznaczać, że chce się z nami spotkać na kawę. Być może próbuje się po prostu grzecznie pożegnać. Ta cecha British English była w historii nawet powodem mniej lub bardziej dramatycznych wydarzeń.

W kwietniu 1951 roku 650 brytyjskich żołnierzy z 1. bataliony pułku Gloucestershire, którzy próbowali zablokować chińską inwazję na Seul, zostało otoczonych przez 10 tysięcy żołnierzy wroga. Po dwóch dniach walk dowódca brygady Thomas Brodie, wykształcony i dobrzy wychowany Brytyjczyk, wysłał taki komunikat do amerykańskich sojuszników: " things are pretty sticky down there". Miało to być rozpaczliwe wołanie o pomoc, jednak Amerykanie uznali, że nic złego się nie dzieje. Przeżyło tylko 40 brytyjskich żołnierzy. Równie znana jest historia lotu nr 9 British Airways z Heathrow do Auckland. 24 czerwca 1982 roku samolot wleciał w chmurę pyłu wulkanicznego, co spowodowało zatrzymanie wszystkich czterech silników. Kapitan ogłosił: "Ladies and Gentlemen, this is your Captain speaking. We have a small problem. All four engines have stopped. We are doing our damnedest to get them going again. I trust you are not in too much distress". Na szczęście nikomu nic się nie stało, samolot wylądował awaryjnie w Dżakarcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz