czwartek, 4 kwietnia 2013

Mo Yan "Obfite piersi, pełne biodra"


Nie zawsze przemawia do mnie twórczość laureatów Literackiej Nagrody Nobla, ale już samo wyróżnienie jest znakiem, że na danego twórcę warto zwrócić uwagę. Tym razem moja ciekawość pozwoliła mi wybrać się w podróż, z której za nic nie chciałam wracać. Przeciągałam czytanie "Obfitych piersi, pełnych bioder" jak długo tylko mogłam. Tym co wyróżnia chińskiego pisarza jest przede wszystkim styl - nietypowy mariaż realizmu magicznego z naturalizmem. A to wszystko podane w orientalnym sosie. U Mo Yana obozy reedukacji przez pracę z czasów Mao są równie realistyczne, co fakt, że duch Ptasiej Nieśmiertelnej może zamieszkać w ludzkim ciele. Trudno nie porównywać tej książki do "Stu lat samotności" Marqueza, czytaniu towarzyszy bowiem podobne odczucie jakiegoś spokojnego przemijania. Tu ludzie są częścią większej całości, każdy ma chwilę swojego istnienia, a potem ustępuje miejsca innym. Historia rodziny Shangguanów i rozmiłowanego w kobiecych piersiach Jintonga to tylko pretekst, żeby zbliżyć się do tajemnicy ludzkiego istnienia.

Opowieść rozpoczyna się, kiedy do małej wioski w Północno-Wschodnim Gaomi zbliżają się Japończycy. Starosta wzywa do opuszczenia wsi, ale rodzina kowali nie zamierza uciekać. Shangguan Lu właśnie rodzi swoje siódme dziecko, w tym samym czasie w oborze ośliczka wydaje na świat muła. To drugie wydarzenie przyciąga znacznie więcej uwagi  teściów i męża Shangguan Lu. Wkrótce jednak, za sprawą japońskich najeźdźców, relacje w rodzinie ulegną zmianie i to Shangguan Lu stanie się jej główną podporą. Narratorem jest urodzony tamtego dnia Jintong (Złoty Chłopiec), który choć tak bardzo wyczekany i ukochany, wyrośnie na niezaradnego tchórza. Do siódmego roku życia będzie żywił się wyłącznie mlekiem matki, a i potem nie pozbędzie się zamiłowania do kobiecego mleka. Bo "Obfite piersi, pełne biodra" to też przewrotna opowieść o kobiecości i męskości. Znajdujemy się w świecie, w jakim kobieta, która nie ma męża i nie urodziła syna, nic nie znaczy. Jednocześnie ci sami mężczyźni okazują się kompletnie bezużyteczni, brakuje im charyzmy kobiet. Teść i mąż Shangguan Lu nie potrafią nawet wykonywać swojej pracy, słuchają jedynie poleceń władczej teściowej. Biologiczny ojciec Jintonga i Ósmej Siostry, szwedzki pastor Malloy, również okaże się słaby, nie mogąc znieść upokorzenia popełni samobójstwo. Tytułowe obfite piersi i pełne biodra to nie jedyne, co cechuje kobiety z rodu Shangguanów, u każdej zadziwia niezwykła wręcz siła charakteru. Każdą też z ośmiu sióstr Jintonga czeka tragiczny los, który nie będzie jednak dziełem przypadku, a ich świadomym wyborem.

Dla mnie jednak najbardziej intrygująca postacią w książce jest matka, czyli Shangguan Lu. Na pewno widzieliście takie kobiety, staruszki, które przeżyły nie tylko swoje dzieci, ale i kilka systemów politycznych, których nic z tych rzeczy nie było w stanie złamać. Kobiety, które choć nie ukończyły żadnej szkoły, posiadły pewną dziejową mądrość, dzięki temu, co widziały. Mężczyźni rzadko dożywają takiego momentu, zajęci ważnymi sprawami, które prędzej czy później ich zgubią. Shangguan Lu udźwignie te wszystkie historyczne zawieruchy na swoich małych, skrępowanych w dzieciństwie stopach. Jest też postacią w pewien sposób symboliczną, jej życie obejmuje niemal cały burzliwy XX wiek. Przez Północno-Wschodnie Gaomi przetoczyły się: powstanie bokserów, upadek dynastii Qing i początek republiki, japońska inwazja, wojna domowa, rewolucja kulturalna Mao i wreszcie reformy gospodarcze, które przyniosły drapieżny kapitalizm. Shangguan Lu widziała na tyle, żeby wiedzieć, że światu, w którym żyjemy, nie można ufać. Jutro cała rzeczywistość, którą znamy, może zniknąć. Dzisiejsi bogaci już jutro mogą być biedni. Jedyne co można zrobić, to uratować jak najwięcej osób, które się kocha. Myślę, że to nie tylko moje wrażenie. Autor sam chciał uczynić tę postać szczególnie ważną. Nie bez powodu opowieść kończy się klamrą kompozycyjną, w postaci jedynego momentu w życiu, w którym Shannguan Lu była naprawdę szczęśliwa.

"Obfite piersi, pełne biodra" to nie jest książka dla tych, którzy oczekują politycznej sensacji w wykonaniu zakazanego autora. Ani dla tych, którzy uważają nasz zachodni sposób myślenia za jedynie słuszny. Polecałabym ją raczej miłośnikom literatury na naprawdę wysokim poziomie oraz tym, którzy lubią, kiedy literacki świat wciąga ich tak, że aż staje się bardziej realny od rzeczywistości.

źródło: ecsmedia.pl

PS Polskim czytelnikom chińskie nazwiska mogą przysparzać wielu problemów. Przyda się tu drobna podpowiedź: na pierwszym miejscu zawsze jest nazwisko, a na drugim imię. Kiedy podajemy całą nazwę osobową odmienia się tylko imię (dlatego mówimy o Shangguan Jintongu). Nazwisko odmieniamy tylko, kiedy występuje samo. Jeśli zasady polskiej fleksji na to nie pozwalają, nie odmieniamy chińskiego imienia i nazwiska wcale. Hu Jintao to zawsze Hu Jintao.

1 komentarz:

  1. ja mam z noblistami ten problem, że ich powieści albo są dla mnie zbyt trudne albo zwyczajnie za nudne. ciężko jest znaleźć co takiego w sam raz.

    OdpowiedzUsuń