Od dawna już chodziły słuchy, że Zrywa się wiatr to jeden z gorszych filmów Hayao Miyazakiego, a nominacja do Oscara miała być tylko ukoronowaniem wieloletniej pracy reżysera. Podobnie mówiło się kiedyś o Makowym wzgórzu, jednym z niewielu jego filmów osadzonych w realizmie. Być może styl animacji studia Ghibli bardziej kojarzy się z baśniowym klimatem. Pewnie nie tylko mnie na dźwięk nazwy studia od razu przychodzi do głowy charakterystyczna postać czarownicy, występująca choćby w Spirited Away czy Ruchomym zamku Hauru. Tezę tę obala jednak znakomity Grobowiec świetlików, ale to już dzieło Isao Takahaty. Żeby przekonać się, jak jest naprawdę, musiałam poczekać ponad rok. Tyle minęło od światowej premiery Zrywa się wiatr do pojawienia się filmu na ekranach polskich kin. Najwyraźniej dystrybutor też uległ baśniowej stylizacji i przed seansem uraczył nas szeregiem zapowiedzi filmów dla dzieci. (W tym komputerowej Pszczółki Mai, co już na zawsze pozostawi rysę na mojej psychice.) Na widowni żadnych dzieci nie było. Widzowie okazali się mądrzejsi i sami doszli do wniosku, że film biograficzny o inżynierze lotnictwa z wojną w tle nie jest tym, co ich pociechy lubią najbardziej.
Zrywa się wiatr opowiada historię japońskiego konstruktora samolotów Jiry Horikoshiego i w warstwie zawodowej rzeczywiście jest jego biografią. Jiro ukończył Uniwersytet Tokijski i rozpoczął pracę w fabryce Mitsubishi. Tam zastała go wojna, a jego projekty zrewolucjonizowały japońskie lotnictwo. Czy Jiro od zawsze marzył o lataniu? Tego nie wiemy. Reszta jest już stworzoną przez Miyazakiego baśnią. Oto mały Jiro, który wie, że nie może zostać pilotem. Ma za słaby wzrok. Zaczyna czytać zagraniczne pisma o konstruowaniu samolotów, a w snach poznaje swojego mentora pana Caproniego, znanego włoskiego inżyniera. Od tej pory będzie miał w życiu tylko jedno marzenie: budować piękne samoloty. Czasy nie są ku temu sprzyjające. Przedwojenna Japonia to zacofany kraj, który nie dysponuje jeszcze technologią, z którą jest dziś kojarzony. Prototypy samolotów z fabryki na lotnisko ciągną woły. Chyba właśnie ten obraz nieistniejącego już dziś świata najbardziej w filmie urzeka. Za serce bardziej wrażliwego widza może też złapać piękna historia miłosna, o którą w scenariuszu postarał się Miyazaki. Niestety niewiele ma ona wspólnego z rzeczywistością. Prawdziwa Naoko nie chorowała na gruźlicę, a para doczekała się dzieci. Miyazaki poważnie namieszał w życiu prywatnym bohatera. Poza zarażeniem mu żony śmiertelną chorobą zamienił mu też brata na siostrę.
Wielu zapewne ma za złe reżyserowi, że pogłębił tematu moralnej odpowiedzialności konstruktora maszyn wojennych. Jiro określa swoją postawę już na początku filmu podczas wyimaginowanego spotkania ze swoim mentorem. Wolisz świat z piramidami czy bez nich? - pyta Caproni. Jiro woli piramidy, nawet jeśli wie, ile istnień ludzkich kosztowały. Nie na darmo mottem filmu został cytat z wiersza Cmentarz morski Paula Valery'ego: "Zrywa się wiatr!... Spróbujmy żyć: tak trzeba!". O animacji i muzyce nie warto nawet wspominać. Są tak dobre jak zawsze, a scena trzęsienia ziemi w Tokio zapiera dech w piersiach. Akcja toczy się niespiesznie, a w fabule nie brakuje niedomówień. Zakończenie jest ciche i niejasne, pozostawia widzowi pole do własnej interpretacji. Dla wielu to wada, ale dla mnie taka delikatność jest zaletą. Pewnie, że Zrywa się wiatr to nie najlepszy film Miyazakiego, ale to jeszcze nie powód, żeby go nie oglądać.
źródło zdjęć: www.piglululu.com
Jak tylko zobaczyłam plakat to postanowiłam zobaczyć ten film i nawet jeżeli nie jest tak dobry jak Spirited Away to nic nie powstrzyma przed obejrzeniem :) Urocza kreska, urzeka od pierwszego wejrzenia. Grobowiec świetlików można było ostatnio obejrzeć na tvp kultura, też daje rade.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ojej, dlaczego ja tu dotarłem dopiero teraz?
OdpowiedzUsuńJestem mega fanem anime. :) Właśnie przejrzałem wpisy i wiele z nich oglądałem, ale jesteś moim źródłem od dziś. Zawsze wybierałem z rankingu na filmwebie, ale wielu stąd tam nie ma. :)
Zrywa się wiatr również mam za sobą, ale chyba podzielam zdanie, że niezbyt zachwycający, jednak na pewno nie był tragiczny. :)
Na Filmwebie różne dziwne rzeczy mają wysoką ocenę i faktycznie niewiele tam jest. Najbardziej ufam ocenom i rankingom z http://anime.tanuki.pl/, przeważnie się sprawdzają.
UsuńDzięki wielkie, nie znałem stronki. :)
Usuń