piątek, 19 września 2014

10 książek, które wywarły wpływ na moje życie


Zwykle jak ognia unikam blogowych wyzwań, bo nie lubię pisać na zawołanie. Nikt mnie nie nominował, po prostu zobaczyłam wpis na www.wietnam.info i pomyślałam, że też chcę taką listę. Będzie chronologicznie. 


1. Dzieci z Bullerbyn, A. Lindgren



To prawdopodobnie najwięcej razy przeczytana przeze mnie książka. Siedem albo osiem. Czytałam ją zawsze na początku wakacji. Wychowałam się z jej bohaterami. Najpierw byli dla mnie starszym rodzeństwem, potem rówieśnikami, później stałam się ich starszą kuzynką, żeby wreszcie zostać daleką ciotką. Jeśli ktoś zapyta mnie, jak wyobrażam sobie idealne dzieciństwo, bez wahania podam tytuł Dzieci z Bullerbyn. 













2. Uwięziona dusza - pamiętniki, L. M. Montgomery



Kiedy byłam małą dziewczynką, przeczytałam prawdopodobnie wszystkie książki Lucy Maud Montgomery. Moją ulubioną był Błękitny zamek. A że byłam niezbyt towarzyskim odludkiem, szybko zaprzyjaźniłam się z autorką. Doskonale rozumiałam jej problemy sercowe i trudy mieszkania pod jednym dachem z niezbyt wyrozumiałą ciotką. Czytanie pamiętników Montgomery było jak rozmowa z bliską mi osobą. Żałowałam, że ona nigdy nie przeczyta moich. Nikt ich nigdy nie przeczyta. Kiedy dorosłam, spaliłam je ze wstydu razem z moimi żałosnymi próbami literackimi. 









3. Biblia


Przyznam się, że w całości przeczytałam tylko Nowy Testament. Od lat mam jednak pewien zwyczaj. Kiedy w moim życiu pojawiają się jakieś trudności lub pytania, otwieram Pismo Święte na przypadkowej stronie i sprawdzam, co o tym myśli Bóg. Działa. 















4. Kalendarz, Jan Twardowski



Ks. Twardowskiego uwielbiam za niezachwiany optymizm, radosną wiarę i miłość do natury. Ten zbiorek jego poezji z podziałem na miesiące leży teraz u moich rodziców. Ostatnio do niego zajrzałam. Cały pomazany! Podkreślałam ulubione fragmenty, a że wszystkie były ulubione... 













5. Cesarz, Ryszard Kapuściński



Jesteśmy już na etapie liceum. Czytałam wtedy różne rzeczy, aż w ręce wpadł mi Cesarz. Wtedy odkryłam, jak bardzo kocham reportaże. Zaczęło się od przeczytania niemal całego dorobku Kapuścińskiego. Wiem, że wiele osób ma mu sporo do zarzucenia. I nie mówię tu wcale o teczkach i bezpiekach. Kapuściński lubił koloryzować rzeczywistość i interpretować ją tak, jak było mu wygodnie. Po kilku latach i ja dostrzegam te mankamenty, ale gdyby nie on, pewnie by mnie tu teraz nie było. To chyba też wtedy doszłam do wniosku, że kontynent afrykański jest najciekawszym miejscem na Ziemi. 










6. Formy i normy, red. K. Kłosińska



Jakoś na początku studiów zapałałam miłością do języka polskiego. Spędziłam długie godziny, odkrywając jego tajemnice, właśnie z tą książką. Choć podręczników do poprawności językowej było w moim życiu już wiele, to do Form i norm wracam najchętniej. Tytuł ten muszą przeklinać moi znajomi, bo to przez niego stałam się uciążliwym purystą. 














7. Sto lat samotności, G. G. Márquez



Pewnie najbardziej oklepana pozycja na tej liście. Ale to prawda! Na pewnym etapie mojego życia czytałam tylko reportaże. Świat rzeczywisty pochłonął mnie na tyle, że nie chciałam tracić czasu na czytanie fikcji. I wtedy pojawił się on. To Márquez przypomniał mi, jak piękna może być literatura piękna. I przekonał, że język nie służy tylko do opisywania rzeczywistości, ale można nim tworzyć całe światy.












8. Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd, K. Nowak



Kazimierz Nowak nigdy nie miał wielkiego talentu literackiego, a ta książka to tylko zlepek jego notatek z podróży. Autor nauczył mnie jednak dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze udowodnił, że żeby być wielkim podróżnikiem, nie potrzeba kamer, sławy, pieniędzy, ani nawet zapasowych opon. Po drugie pokazał, że szacunek wobec drugiego człowieka i zainteresowanie nim nie mają niczego wspólnego z poprawnością polityczną. Można żyć w czasach, w których używanie słowa barbarzyńca jest na porządku dziennym, i podchodzić do obcego z życzliwością, jakiej współcześni podróżnicy mogliby tylko pozazdrościć. 









9. Jeść, by żyć; J. Fuhrman



Od tej niepozornej książki zaczęło się moje nowe hobby. Jestem wegetarianką od ponad dekady, ale nigdy specjalnie nie interesowałam się dietetyką, a już tym bardziej tym, jak odżywianie wpływa na zdrowie. Od czasu lektury tej książki przeczytałam już o jedzeniu sporo, wyrobiłam sobie własne opinie i lepiej już rozumiem, jak działa mój organizm. Coraz bardziej lubię też gotować. 













10. Rzeka krwi. Podróż do pękniętego serca Afryki



Książka trafiła w moje ręce przypadkiem. Kiedy wreszcie ją otworzyłam, przeczytałam jednym tchem, wybrane fragmenty po dwa razy, żeby lepiej zapamiętać. Niektórzy twierdzą, że książka jest przeładowana faktami, a ja chciałam wiedzieć więcej i więcej. Tak zaczęło się moje zainteresowanie Demokratyczną Republiką Konga. Zrozumiałam też, że więcej satysfakcji daje mi lektura książki, której autor stara się szukać przyczyn, a nie tylko opisuje zastany stan rzeczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz