Na podsumowania trochę wcześnie, niemniej rok 2014 nie przyniesie nam już raczej nowych tytułów. Co ciekawego można było obejrzeć? Lista, którą przygotowywałam, jest całkowicie subiektywna. Dlatego nie znalazły się na niej gatunki, których po postu nie lubię. Nie szukajcie na niej anime sportowych, typu mecha czy magical girls. Jeśli natomiast lubicie fantasy, magię, samurajów i science fiction - zapraszam. Wzięłam pod uwagę jedynie seriale telewizyjne. Do zestawienia trafiło kilka powszechnie oczekiwanych kontynuacji, jak i całkiem nowe serie.
Mushishi Zoku Shou
Druga część serii, która swoją popularność zawdzięcza zapewne niezwykłej skromności i prostocie, a także głębokiemu osadzeniu w japońskiej duchowości. Tytułowi mushishi to ludzie zajmujący się badaniem mushi oraz pomaganiem innym w sprawach z nimi związanych. Mushi z kolei to istoty duchowe, coś pomiędzy roślinami a zwierzętami. Stwory te uwielbiają dobrą sake, a większość ludzi nawet ich nie widzi. Odcinki nie mają wspólnego zarysu fabularnego, a poszczególne epizody łączy jedynie postać głównego bohatera. Ginko nie jest typowym mushishi, od dziecka jego obecność przyciąga mushi, dlatego zdecydował się na życie wędrowca. Bohater nie tyle pomaga ludziom radzić sobie ze zjawami, co raczej pozwala im odkryć ich własne emocje i dojść z nimi do porządku. Mushishi Zoku Shou jest niezwykle oszczędny w środkach wyrazu, więcej dzieje się tu w sferze ducha niż ciała. Akcja toczy się w wioskach i lasach, a jej czas nie jest dokładnie określony. Możemy się jedynie domyślać, że mamy do czynienie z czasami, kiedy do Japonii nie dotarła jeszcze nowoczesność, a jej mieszkańcy żyli w tradycyjny sposób. Oglądanie Mushishi Zoku Shou jest jak czytanie haiku. Niby niewiele zostało powiedziane, ale czujemy ogrom emocji, który się za tym kryje.
Psycho-pass 2
O Psycho-pass pisałam już tutaj, nie ma zatem sensu powtórnie streszczać fabuły. Shinya Kogami zniknął bez śladu, a Ginoza został zdegradowany do funkcji egzekutora. Po emocjach związanych ze sprawą Makishimy i utracie ojca jego współczynnik przestępczości wzrósł za bardzo, żeby mógł dalej wykonywać obowiązki inspektora. Najstarszym stażem inspektorem w pierwszym oddziale jest teraz Akane Tsunemori. Na scenie pojawia się też kilkoro nowych bohaterów, w tym początkująca i zbyt pewna siebie Mika Shimotsuki oraz tajemniczy egzekutor Sakuya Tougane. Już w pierwszym odcinku okazuje się, że przeciwnikiem bohaterów będzie kolejny geniusz, który potrafi oszukać System Sybilla. Wydaje się, że człowiek ten nie tylko sam pozostaje niewidoczny dla miejskich skanerów, lecz także opanował sztukę obniżania wskaźnika przestępczości u innych kryminalistów. Choć pomysł na fabułę niespecjalnie różni się od tego z pierwszego sezonu, anime ma szansę rozwinąć się w interesujący sposób. Martwi mnie jedynie przywrócenie statusu quo pomiędzy główną bohaterką a Systemem. To właśnie na tej linii rodziły się w poprzednim sezonie najciekawsze dylematy.
Terror in Resonance
Reżyserem Terror in Resonance jest Shin'ichirō Watanabe, twórca m.in. Cowboy Bebop i Sakamichi no Apollon. To wytaczający powód, żeby po tym anime spodziewać się naprawdę wiele. Zwłaszcza z tak chwytliwym tematem jak terroryzm. Do internetu trafia nagranie, na którym dwójka zamaskowanych nastolatków grozi atakiem terrorystycznym. Nikt specjalnie się nim nie przejmuje, do czasu aż w powietrze wyleci jeden z większych budynków w Tokio. W wybuchu nikt jednak nie zginie. Kiedy ataki zaczną się powtarzać, policja będzie musiała powołać specjalny oddział. Znajdzie się w nim Shibazaki, policjant niezbyt lubiany przez zwierzchników za to, że węszy nawet wtedy, gdy w sprawę zamieszane są wysoko postawione osoby. Za atakami stoją Dziewiątka i Dwunastka, dwóch nastolatków o ponadprzeciętnej inteligencji. Dołączy do nich Lisa, koleżanka ze szkoły nękana przez innych uczniów. Nie ma w zasadzie żadnego uzasadnienia dla wprowadzenia tej ostatniej postaci. Lisa istnieje tylko po to, żeby nastoletni terroryści mieli się o kogo martwić. Terror in Resonance to graficzna perełka, fabuła na początku też wydaje się obiecująca. Najsłabszym punktem anime jest uzasadnienie poczynań bohaterów. Mam wrażenie, że Japończycy dość często mają z tym problem, przez co sięgają po najbardziej utarty ze schematów - wydarzenie z dzieciństwa tak wczesnego, że normalny człowiek może z tego okresu pamiętać jedynie radość z Nutelli na śniadanie w przedszkolu. Tylko największy miłośnik teorii Freuda byłby w stanie to przełknąć. Nieprzekonujące i mało zabawne.
Witch Craft Works
Bezbronna księżniczka i dzielny rycerz w trochę innym wydaniu. Honka Takamiya jest przeciętnym uczniem, nie ma żadnych talentów i nie wyróżnia się z tłumu, przez co wiedzie raczej spokojne życie. Do czasu aż pewnego dnia o mało nie ginie przygnieciony przez upadającą wieżę na szkolnym dziedzińcu. Z opresji ratuje go Ayaka Kagari, najpopularniejsza dziewczyna w szkole, która okazuje się wiedźmą. Kagari nazywa Takamiyę swoją księżniczką i obiecuje go chronić. A to dopiero początek serii absurdalnych przygód, bohater znajdzie się bowiem w środku wojny dwóch grup wiedźm. Witch Craft Works ma szansę spodobać się przede wszystkim wielbicielom specyficznego japońskiego poczucia humoru. Zobaczymy tu spektakularne walki mechanicznych królików z przerośniętymi pluszowymi misiami. O charakterze tego anime chyba najlepiej świadczy jego ending.
Akatsuki no Yona
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami... Czas na klasyczne fantasy z odległymi królestwami, nieustraszonymi wojownikami i szczyptą magii. Jak to zwykle w wypadku tego gatunku bywa, rzecz dzieje się w fantastycznym świecie przypominającym nieco średniowiecze. Tytułowa Yona jest jedyną córką władcy królestwa Kouka. Dziewczyna skrycie podkochuje się w swoim kuzynie. Jednak Soo-won okazuje się zdrajcą, który morduje króla i przejmuje władzę w królestwie. Dzięki pomocy swojego ochroniarza generała Haka bohaterce udaje się uciec. Będzie musiała nauczyć się obywać bez pałacowych luksusów, dorosnąć i zebrać grupę wiernych sojuszników. Co w tym anime niezwykłego? Nic. To po prostu bardzo ciepła i podnosząca na duchu baśń.
Donten ni Warau
W recenzji jakiegoś anime przeczytałam zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: "zazdroszczę Japończykom umiejętności wykorzystywania swojej historii w popkulturze". Trudno się pod nim nie podpisać. Nie kojarzę w zasadzie niczego poza Starą baśnią, co w jakikolwiek kreatywny sposób czerpałoby z tradycji Słowian. Kiedy już bierzemy się za naszą historię, zdecydowanie za często wychodzą z tego takie potworki, jak choćby Bitwa pod Wiedniem. Ale wróćmy do Donten ni Warau. Mamy początek ery Meiji, czas otwarcia się Japonii na świat i gwałtownej europeizacji kraju. Samurajowie z dnia na dzień przestali być potrzebni i stracili swoich panów. W efekcie znacznie wzrosła przestępczość, a władze musiały zbudować specjalne więzienie dla najbardziej niebezpiecznych kryminalistów. Z łapania zbiegów utrzymują się bohaterowie Donten ni Warau - bracia Kumou. Z czasem na pierwszy plan wysuną się przeszłość najstarszego z braci oraz poszukiwania naczynia Orochiego, legendarnego potwora z japońskiej mitologii. Za tą serią zdecydowanie przemawiają sympatyczni pierwszoplanowi bohaterowie, niezła grafika i cieszące oko sceny walki.
Te tytuły mniej przypadły mi do gustu, ale może wam się spodobają:
Akame ga KILL!
Niedaleko pada shounen od seinena, a bohaterowie pozytywni wcale tak bardzo nie różnią się od negatywnych. Wciągająca przygodówka, której twórcy nie boją się uciąć głowy lubianemu przez widzów bohaterowi.
The World is Still Beautiful
Nie jestem fanką shoujo, czego można się domyślić po mojej metryce. Najpierw chce ona, potem on, ale ona już nie, w końcu chcą oboje, ale się wstydzą. Można by tym torturować więźniów w Guantanamo. Są jednak tytuły, które jestem w stanie polecić. Jak na przykład ta opowieść o księżniczce Nike, która przybywa do odległego Królestwa Słońca, żeby zostać żoną króla. Niestety, król to jeszcze dzieciak, do tego samolubny i rozpieszczony. Bardzo zgrabnie poprowadzono tu wątek rozwoju uczuć pomiędzy bohaterami. Od niechęci, przez przywiązanie, aż do romantycznych porywów serca.
Tokyo Ghoul
Jedyny warty uwagi horror w tym roku. Japońska stolica jest nękana przez ghoule, stworzenia żywiące się ludzkim mięsem, które na żer zawsze wychodzą nocą.
Silver Spoon 2
Drugi sezon przygód chłopaka z miasta, który zapisał się do szkoły dla rolników.
Terra Formars
Jeśli kiedykolwiek mieliście w domu karaluchy, nie zdziwi was rozwój fabuły w tym anime. Ludzkość poważnie myśli o skolonizowaniu Marsa. Jeszcze w XXI wieku naukowcy wysłali tam karaluchy, żeby sprawdzić możliwość przetrwania żywych organizmów na Czerwonej Planecie. W XXVI wieku na Marsa wyrusza pierwsza ekspedycja kolonizatorów, którzy zostają wybici przez zmutowane, humanoidalne karaluchy właśnie.
To były moje małe animowane Oscary. Przyszedł czas na Złotą Malinę. Laureat nie jest najgorszym anime 2014 roku. Takie trudno by było wybrać, kandydatów jest zdecydowanie zbyt wielu. To raczej seria, która najbardziej zawiodła pokładane w niej nadzieje. Mówię o Sword Art Online 2. To anime padło ofiarą własnej popularności. Zdecydowanie najciekawsza była pierwsza część, w której bohaterowie byli jeszcze uwięzieni w grze. I ją można by z powodzeniem rozszerzyć o nowe odcinki. Niestety, wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że historia tak dobrze się sprzeda. Mocną stroną SAO była też para głównych bohaterów, których związek rozwinął się w bardzo naturalny i ujmujący sposób. Twórcy spanikowali i postanowili nie poruszać tego tematu w drugim sezonie. Obawiam się, że Japończycy po prostu nie wiedzą, co robić ze skonsumowanymi związkami. Nic dziwnego, że mają teraz takie problemy demograficzne.
Taka mała uwaga, w tytule powinno być Donten ni Warau, nie Waru. ;)
OdpowiedzUsuńMushishi bardzo przyjemnie się ogląda. Psycho-Pass 2 całkiem nieźle się rozkręca i ma świetną ścieżkę dźwiękową (przynajmniej moim zdaniem), jednak szkoda mi, że będzie tylko 11 odcinków. Witch Craft Works nie przypadło mi szczególnie do gustu, wolę nieco inny typ humoru. Za to ending jest całkiem ciekawy. :D Zaczęłam czytać mangę Donten ni Warau, więc anime sobie na razie odpuszczę.Bardzo lubię humor w Silver Spoon. ;)
Dziękuję za komentarz i uwagę. Zawsze coś przekręcę, kiedy próbuję posługiwać się językiem, którego nie znam. :)
Usuń