wtorek, 14 kwietnia 2015

Figle z noblistami


Lubię czytać noblistów. Wcale nie dlatego, że wypada. Po prostu ta cała komisja, która przyznaje Literacką Nagrodę Nobla, naprawdę zna się na rzeczy. Zawiedziona byłam tylko raz, kiedy to w mękach udało mi się dobrnąć do końca Pożądania Elfriede Jelinek. Głównym celem powstania tej książki było prawdopodobnie ukazanie seksu jako obrzydliwej formy przemocy stosowanej przez mężczyzn na kobietach. Nie jest to typ feminizmu, który do mnie przemawia, i zaczęłam nawet podejrzewać autorkę o jakieś problemy osobiste. Wiele się nie pomyliłam, bo ta austriacka pisarka cierpi ponoć na agorafobię, która uniemożliwiła jej odebranie osobiście Narody Nobla w 2004 roku.

Nie mogę powiedzieć, żeby na ukształtowanie się mojej sympatii do noblistów miał wpływ system edukacji. Owszem, w czasach szkolnych lubiłam czytać wiersze Szymborskiej i Miłosza. Rzadko czytuję poezję, ale jeśli już to właśnie polską i współczesną. Tłumaczone wiersze zawsze wydawały mi się pozbawione znaczenia i uroku. Podziwiam ten pozorny minimalizm Szymborskiej, za którego fasadą zawsze udawało jej się mówić wprost o naprawdę trudnych sprawach. Z prozaikami było niestety gorzej. Najpierw podpadł mi Sienkiewicz. Już w podstawówce zanudził mnie Krzyżakami, a gwóźdź do trumny wbiło W pustyni i w puszczy. Drugą z tych książek pewnie znienawidziłabym jeszcze bardziej, gdybym zdecydowała się przeczytać ją ponownie. Sienkiewicz był bowiem - jak przystało na dziecko swoich czasów - pierwszorzędnym rasistą. Ulubieniec Romana Giertycha (ministra edukacji w czasach, kiedy uczyłam się w liceum) zrehabilitował się dopiero dzięki Quo vadis. Trylogię przerabiałam tylko we fragmentach i jakoś do dziś nie mam ochoty czytać jej w całości. Odwrotnie było z Reymontem. Na liście lektur maiłam tylko jeden tom Chłopów, a pozostałe doczytałam z przyjemnością sama. Naprawdę doceniam jego pieczołowitość w opisie polskiej wsi, jej obyczajów i mentalności chłopów, a Jagna do dziś pozostaje jedną z moich ulubionych bohaterek literackich. Mieszane uczucia budzili we mnie też zagraniczni nobliści. Bo o ile doceniam kunszt autora Dżumy, o tyle nie mam pojęcia, co takiego wspaniałego jest w Starym człowieku i morzu. 

A potem szkoła się skończyła i mogłam sama wybierać, z którym noblistą chcę poznać się bliżej. 
Orhan Pamuk - po jego Śnieg sięgnęłam w pierwszej kolejności, zaraz po tym, jak przyznano mu nagrodę. Pamiętam, że lektura książki była przyjemna, ale nie wywarła na mnie większego wrażenia. Do dziś kojarzy mi się tylko z samotnym poetą przemierzającym zaśnieżone ulice Stambułu. 
Gabriel García Márquez - pierwszy z wielkich zachwytów. Zaczarował mnie ten jego realizm magiczny. Przeczytałam Sto lat samotności, O miłości i innych demonach, Raport z pewnego porwania, Kronikę zapowiedzianej śmierci oraz Rzecz o mych smutnych dziwkach. Poza ostatnią wszystkie mogę śmiało polecić. 
Nadine Gordimer - po jej Broń domową sięgnęłam zupełnie przypadkiem na fali pierwszego zainteresowania Afryką. Od razu jednak wiedziałam, że za tą obyczajowo-kryminalną historią coś się kryje. Jakiś taki wewnętrzny niepokój, który musiał udzielić się całemu południowoafrykańskiemu społeczeństwu w czasach zaraz po apartheidzie.
John Maxwell Coetzee - jeszcze bardziej niepokojący od Gordimer. Ci pisarze z RPA już chyba tak mają. Hańba oraz W sercu kraju do dziś siedzą mi w głowie. 
Doris Lessing - po jej książki sięgnęłam głównie dlatego, że pisarka spędziła dzieciństwo w Rodezji, po czym zasłynęła jako autorka sprzeciwiająca się kolonializmowi i apartheidowi. Pisze utwory dość kobiece, ale nie stroniące od poważnych tematów, jak choćby recenzowane przeze mnie niedawno Piąte dziecko
Mo Yan - miłość od pierwszego wejrzenia. Autor w niezwykły sposób łączy realizm magiczny z naturalizmem i chińską historią. Obfite piersi i pełne biodra mogłabym chwalić w nieskończoność, ale nie będę się powtarzać. Mam zamiar przeczytać wszystkie jego książki. 
John Steinbeck - kolejne zauroczenie z nadzieją na stały związek. Autor niezwykle utalentowany i wrażliwy na nierówności społeczne, który szczególnie upodobał sobie robotników. Do tej pory czytałam Grona gniewu oraz Myszy i ludzie, ale na pewno na tym nie poprzestanę. 
Alice Munro - lekka i przyjemna proza kobieca, choć wcale nie banalna. Po prostu Za kogo ty się uważasz? i Taniec szczęśliwych cieni świetnie czytało się do poduszki. 
Nadżib Mahfuz - pisarz iście pozytywistyczny, który opisuje świat z fotograficzną precyzją, a lektura jego książek jest jak egzotyczna podróż. Dzięki Opowieściom starego Kairu mogłam się po uszy znużyć w codzienności tego miast sprzed prawie wieku. 

A z kim jeszcze chciałabym pójść na literacką randkę?
Pearl S. Buck - kręci mnie głównie tematyka jej książek. Ta amerykańska pisarka spędziła sporą część życia w Chinach i tam też umieściła akcję większości swoich powieści. Na podstawie jednaj z nich powstał film Cesarzowa
Mario Vargas Llosa - wszyscy naokoło go chwalą. Trzeba sprawdzić, czy słusznie. 
Selma Lagerlöf - jej Cudowną podróż znalazłam na liście 100 książek XX wieku według Le Monde i od tamtej pory mam ochotę ją przeczytać. 
Sigrid Undset - bo chciałabym się wreszcie dowiedzieć, kim była ta Krystyna, córka Lavransa.
V. S. Naipaul - ten pan interesuje mnie bardziej jako reportażysta niż powieściopisarz. 
Patrick Modiano - noblowska świeżynka. Pod wpływem impulsu kupiłam Przejechał cyrk, a jak już mam, to pewnie kiedyś przeczytam. 

A tak wygląda nobel z literatury.
źródło: www.nobelprize.org

4 komentarze:

  1. W czasach gdy nie było tak powszechnego dostępu do internetu jak teraz wyznacznikiem dobrej literatury były dla mnie literackie Noble - choć byłam wtedy zaledwie nastolatką czytałam ich książki chętnie i nigdy mnie zawodziły. Marquez to też było moje pierwsze odkrycie; uzupełnij jego bibliografię koniecznie o "Miłość w czasach zarazy" jeśli ominęłaś. A na spotkanie z Llosą polecam "Święto kozła".

    OdpowiedzUsuń
  2. Naipaula czytałam któregoś lata "Utratę El Dorado: historię kolonialną", która znalazła się u nas w domu, bo miała piękną okładkę. I chociaż się zupełnie nie spodziewałam, to była bardzo wciągająca narracja: odpowiednio historyczna i odpowiednio pokazująca kontrasty i sposób myślenia o Trynidadzie. Gordimer mam jeszcze przed sobą i nie bardzo wiedziałam, od czego by zacząć, ale mam już jakiś trop dzięki Tobie :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za rekomendacje. A "Miłości w czasach zarazy" nie przeczytałam tylko dlatego, że widziałam ekranizację, a znajomość zakończenia zawsze psuje mi przyjemność lektury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pearl S. Buck - o tak! I Undset jest wspaniała.

    OdpowiedzUsuń