Brakuje w naszych księgarniach i bibliotekach dobrych książek z fabułą osadzoną w świecie arabskim. Nie mówię tu o literaturze faktu, lecz o beletrystyce. Półki uginają się za to pod ciężarem pseudodramatycznych historii kobiet, które uzbrojone w niewiedzę i potężne zaplecze ignorancji wyruszyły za swoimi ukochanymi do któregoś z muzułmańskich krajów, a potem wypłakiwały sobie oczy zdziwione, że tamtejsze społeczeństwo nie miało ochoty zmieniać obyczajów z okazji ich przyjazdu. Pozycje takie można łatwo rozpoznać po charakterystycznej okładce z twarzą przesłoniętą nikabem lub owiniętą hidżabem. Niewiele z nich można wynieść poza ogólnym odczuciem niezrozumienia i niechęci wobec tego, co obce. Gdzieś na przeciwległym biegunie leżą Opowieści starego Kairu Nadżiba Mahfuza. Ten egipski noblista wykroił ociekający kulturą i obyczajami kawałek miasta, żeby ocalić go od zapomnienia.
Akcja pierwszej części trylogii toczy się w latach 1917-1918, kiedy to Egipt stoi na progu politycznej i społecznej rewolucji. Sama polityka pozostaje jednak na drugim planie, do czasu aż siłą nie wedrze się do domu bohatera, a właściwie zbiorowego bohatera, którym jest rodzina kupca As-Sajjida Ahmada al-Dżawwada. Od pierwszych stron nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z tekstem bardzo dobrym, jeśli nie genialnym, a przy tym niezwykle gęstym, który stylem przypomina nieco pozytywistyczne powieści. Autor wyłapuje i przenosi na papier detale, dzięki którym możemy usłyszeć gwar kairskiej ulicy i poczuć zapach sprzedawanych przez kupców przypraw. Nadżib Mahfuz bierze czytelnika za rękę, oprowadza po domach, pokazuje stroje, zabiera na piątkową modlitwę w meczenie i na uroczystość zaślubin. Nie ukrywam, że uwielbiam właśnie taki styl pisania, dzięki któremu zanurzam się w innym świecie aż po czubek głowy i już po paru linijkach nie jestem w warszawskiej komunikacji miejskiej, a w Kairze zaraz pod koniec I wojny światowej.
Naszego kupca As-Sajjida na początku trudno polubić, rażą zwłaszcza jego podwójne standardy moralne. Człowiek ten wobec swojej rodziny stosuje zasady najbardziej konserwatywnej szkoły islamu, a żonie i córkom nie pozwala nawet opuszczać domu. Synowie też nie zaznali od niego niczego prócz surowości i gniewu. Sam jednak niemal każdy wieczór spędza z przyjaciółmi, a przy tym nie stroni od alkoholu i kobiet. Z czasem jednak nabieramy pewności, że As-Sajjid - w sposób z naszej perspektywy kompletnie niezrozumiały - naprawdę kocha swoją rodzinę. Najstarszy syn Jasin całkowicie wrodził się w ojca, choć może nawet mniej od niego dba o pozory. Nie przeszkadza mu to jednak mieć o sobie jak najlepszego zdania. Drugi syn, student Fahmi, jest za to ulepiony z zupełnie innej gliny. To romantycznie zakochany idealista, którego z czasem coraz bardziej pochłania działalność w niepodległościowych organizacjach. W domu mieszkają też dwie siostry Aisza i Chadżidża. Pierwsza jest piękna i łagodna, drugiej Najwyższy co prawda poskąpił urody, ale dał w zamian ostry język. Najmłodszy z rodzeństwa Kamal jest dopiero uczniem szkoły podstawowej, za to rozpiera go energia i chęć poznawania świata. Jest wreszcie Amina, kobieta całkowicie posłuszna woli męża. Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat zaledwie kilka razy opuściła dom, a świat poza jego murami jest dla niej jedynie mglistym wspomnieniem z dzieciństwa. Kiedy jednak odrzucimy z oczu płachtę współczucia, możemy w Aminie dostrzec różne przymioty charakteru, a także pewien specyficzny rodzaj mądrości, którym potrafią zaskoczyć tylko proste kobiety.
Lektura Opowieści starego Kairu jest niewątpliwie testem otwartości i tolerancji, zwłaszcza jeśli czytający przypadkiem jest kobietą. By dolać oliwy do ognia wystarczy przytoczyć fragment rozmyślań Jasina:
O czym może marzyć kobieta, jakie może mieć ambicje poza małżeństwem i zaspokojeniem seksualnym? Żadnych! To są oswojone zwierzęta i takiego wymagają traktowania. Tak... zwierzęta domowe nie powinny pasożytować na naszym życiu prywatnym, mają czekać w domu, aż będziemy mieli czas, żeby się z nimi pobawić.
Bardzo łatwo zakładamy, że ludzie, którzy żyją inaczej niż my, po prostu muszą być nieszczęśliwi. A jeśli nawet oni sami tak nie uważają, robią to przez zwykłą niewiedzę. A już załamywanie rąk nad muzułmańskiemu kobietami wydaje się czymś naturalnym. Życie bohaterek Opowieści starego Kairu nie jest jednak pasmem nieszczęść. Ma swoje radości i smutki i jest przy tym całkiem zwyczajne. Mahfuzowi udała się sztuka pokazania człowieka, tam gdzie inni chcieliby widzieć tylko nieuświadomiony obiekt godny pożałowania.
Nie czytałam. A szkoda!
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam tego typu książkę. Będę miała ją na uwadze.
Zawsze mnie ten świat przerażał. A jednak jest w nim coś tak bardzo enigmatycznego i elektryzującego zarazem, że trudno mu odmówić pewnego rodzaju magii - magii, która jest iluzoryczna, która po głębszym wejściu w ten świat okazuje się jedynie złudzeniem i bańką mydlaną, która pęka pod naporem surowości obyczajów i zasad rządzących tym światem, tak bardzo odległym od naszego.
OdpowiedzUsuńTak samo mam z książkami tego typu. Z jednej strony tak wielki niepokój budzi we mnie tego typu literatura i motywy, a z drugiej nie potrafię się im oprzeć i zazwyczaj sięgam po nie już w drugim odruchu.... chciałoby się rzec - bezwarunkowym.
Może więc w tym bilansie niepokoju i czaru szala przechyla się ku nieznanemu i tak paradoksalnie innemu światu?
Pozdrawiam serdecznie,
ja się ostatnio przeprowadziłam na zupełnie nowe miejsce w Internecie,
teraz można znaleźć mnie na http://nafreestylu.wordpress.com