Ks. prof. Józef Tischner był tym rzadkim typem człowieka, który czasem mówi na poważnie, a nawet gdy nie, to i tak wychodzi mądrze. Może własnie dlatego "Historia filozofii po góralsku" stała się jego najpopularniejszą książką, do której ciągle chętnie sięgają różnego rodzaju twórcy. Swoją interpretację Tischnera po góralsku wystawia też Teatr Powszechny. "Gdzie radość, tam cnota - Wariacje Tischnerowskie" to kipiący energią i humorem spektakl, a w nim cała klasyczna filozofia w pigułce, przewijają się tu myśli Sokratesa, Heraklita czy cyników. Słowem tych, od którym należy zacząć przygodę z filozofią. A wszystko okraszone iście góralskim humorem.
Tischner, tworząc "Historie filozofii po góralsku", zrobił dwie ważne rzeczy. Po pierwsze przybliżył filozofię do życia. Pierwsza z nauk skostniała już bowiem trochę w uniwersyteckich murach, zamknęła się w opasłych księgach i przykryła płaszczem skomplikowanych pojęć. Przybrała więc formę, która skutecznie odstrasza wielu uczniów, studentów, a także tzw. zwykłych ludzi. Często jest postrzegana jako coś abstrakcyjnego i dalekiego od prawdziwego życia, a przecież to filozofia jest mu najbliższa. Powstała w końcu z refleksji nad życiem, ze zadziwienia światem i człowiekiem. Tutaj filozofia towarzyszy góralom w codziennych sytuacjach, w naturalny sposób z nich wynika.
Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero potem porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi „filozofami”. „Filozof” to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: „mędrol”. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.
Tak zaczyna się "Historia filozofii po góralsku". Stwierdzenie może i zaskakujące, ale na swój przekorny sposób prawdziwe. Bo czyż pierwszym filozofom nie było bliżej do górali, niż współczesnych naukowców? Byli na pewno bliżej natury i ludu. To z tych źródeł czerpali inspirację. Nie byli też tak obwarowani tomiszczami wiedzy, którą trzeba przyswoić, zanim samemu zacznie się myśleć. Swoje teorie tworzyli pod wpływem nagłej refleksji, często po prostu w dyskusjach z innymi.
Po drugie Tischner przywraca do łask ludowość. Śmieje się z góralami, a nie z górali. Dziś wieś i chłopska kultura bardzo się zdewaluowały, często są utożsamiane z czymś jednoznacznie negatywnym, zacofanym, niewartym uwagi. W spektaklu - wraz z graną na skrzypcach muzyką, strojami, zachwytem naturą - ludowość powraca w całej swojej krasie, piękna i urzekająca. A przy tym zabawna. Górale każdą bowiem myśl filozoficzną najchętniej zakończą, nawet niewyszukanym, dowcipem. To chyba najbardziej optymistyczny spektakl, jaki widziałam. Postacie Wawrzka, Jędrka i Józka sprawią, że opuścicie teatr z szerokim uśmiechem na twarzy.
źródło: www.powszechny.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz