niedziela, 3 lutego 2013

"Drogówka"


"Drogówka" Wojciecha Smarzowskiego jest filmem takim, jakiego można się było spodziewać. Ten sam styl, ci sami aktorze, a jednocześnie coś zupełnie nowego i publiczność, która znów opuszczała kino w kompletnej ciszy. U Smarzowskiego po raz kolejny kumulują się ludzkie przywary i patologie życia społecznego. W efekcie otrzymujemy przerysowany, ale paradoksalnie też do bólu prawdziwy obraz pracy polskiej policji. "Drogówka", poprzez pojawienie się pewnych elementów komicznych, przypomina nieco "Wesele" tego samego reżysera. Jedno nie ulega zmianie, Smarzowski jest wciąż zafascynowany złem, i to nie takim, które uderza z zewnątrz, ale pochodzącym z wnętrza człowieka.

Sierżant Adam Król (Bartłomiej Topa) nie jest ideałem, ani żadnym bohaterem. Daleko mu do osoby, która ma ochotę poświęcać się dla innych, żaden z niego wierny mąż, a tym bardziej abstynent. Pracuje w warszawskiej drogówce, razem z kolegami zalewa się w trupa i włóczy po stołecznych burdelach. Jednym jednak różni się od kolegów, podobno nie bierze łapówek. Policjanci mają co odreagowywać, w pracy stykają się bowiem z najgorszym sortem ludzi - kierowcami chamskimi, zwykle pijanymi, którzy za nic mają życie innych. Król zostanie poddany prawdziwej próbie charakteru, kiedy stanie się głównym podejrzanym o zabójstwo kolegi z wydziału, Lisowskiego (Marcin Dorociński). Komu może zaufać? Wielbicielowi prostytutek Bogdanowi Petryckiemu (Arkadiusz Jakubik), rasiście Markowi Banasiowi (Eryk Lubos) czy alkoholikowi Jerzemu Trybusowi (Jacek Braciak)? Posterunkowa Madecka pomoże Królowi, czy go znienawidzi? Trzeba przyznać, że Smarzowskiemu wyszedł całkiem niezły kryminał. Ale nie to jest w tym filmie najważniejsze. "Drogówka" nie powstała też, żeby stworzyć jakikolwiek obraz pracy policji czy rozprawić się z problemem korupcji. Choć fragmenty scen kręcone telefonem komórkowym zapewne miały stworzyć wrażenie bliskie dokumentowi.

Tematem "Drogówki" jest walka dobra ze złem. Smarzowski zagłębia się w najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy i jakimś cudem znajduje tam nadzieję. Ci, którzy powinni być porządni i odpowiedzialni, okazują się pozbawieni zasad. Ci, po którzy nie spodziewany się niczego dobrego, okazują się lojalnymi kolegami i nadstawiają karku, żeby dociec prawdy. Smarzowski pokazuje świat, w którym jest miejsce na dobro, nawet jeśli wszystko wokół tapla się w kłamstwie i beznadziei. W "Róży" miłość wykiełkowała w miejscu, w którym nie było na nią miejsca, w "Drogówce" znajdzie się ktoś, kto zawalczy o prawdę i uczciwość, nawet jeśli wszyscy wokół wydają się skorumpowani. Wrażliwość na niuanse i świadomość złożoności ludzkiej duszy stanowią prawdziwą siłę kina Smarzowskiego.

źródło: filmweb.pl

1 komentarz:

  1. Po takich filmach Smarzowskiego jak "Wesele" czy "Róża" - "Drogówka" była dla mnie pozycją obowiązkową. Nie zawiodłam się, jednak wstrząśnięta jestem do tej pory. Podczas oglądania byłam przerażona brutalnym przekazem, przez co teraz mam mieszane uczucia co do odbioru tego filmu. Cieszę się, że obejrzałam, ale nie zamierzam robić tego drugi raz.

    OdpowiedzUsuń