niedziela, 19 października 2014

O tym, jak wampiry ratowały Europę


Od ładnych kilku lat w kinie panuje moda na odświeżanie czy nawet odmienianie bohaterów książkowych, filmowych i komiksowych. Tym razem pod nóż poszedł Drakula. Film debiutującego irlandzkiego reżysera Gary'ego Shore'a dawał nadzieję na połączenie postaci z powieści Brama Stokera z jego historycznym pierwowzorem, czyli rumuńskim księciem Władem Palownikiem. Jeśli jednak ktoś rzeczywiście liczył na porządnie przygotowane tło historyczne, może się srogo zawieść. Jeśli natomiast miał nadzieję na czystą rozrywkę - będzie zachwycony. 


Wład (Luke Evans) to w tej historii całkiem porządny człowiek. Mordował ludzi, bo nie miał wyboru. Można nawet powiedzieć, że robił to dla ich dobra. Oddany jako dziecko tureckiemu sułtanowi, musiał wziąć udział w nieludzkim treningu wojskowym i walczyć ramię w ramię z sułtańskimi żołnierzami. Teraz jednak jest dobrym mężem, ojcem i władcą. Płaci sułtanowi Mehmedowi II Zdobywcy (Dominic Cooper) coroczny trybut, żeby utrzymać pokój. Z najbliższą rodziną łączą bohatera ckliwe i iście dwudziestowieczne relacje. (Prędzej mi kaktus na ręce urośnie, niż uwierzę, że średniowieczni władcy właśnie tak rozmawiali z żonami.) Kiedy więc Mehmed zażąda oddania księcia i tysiąca innych rumuńskich chłopców do tureckiej armii, Wład w akcie buntu wyrżnie całe sułtańskie poselstwo. A potem jeszcze ponadziewa na pale pokaźny oddział tureckiego wojska. Wszystko to jednak za mało, żeby stawić czoła najpotężniejszej wówczas armii świata. Nasz bohater postanawi poszukać pomocy u żyjącego w transylwańskich górach wampira. Ten, jak nietrudno się domyślić, zaoferuje mu siłę do walki w zamian za duszę. Potem to już czysta fantastyka. Nasz Sobieski okazuje się zbędny, pochód Turków na Europę z powodzeniem mogą przecież zatrzymać wampiry. Warto tu wspomnieć, że prawdziwy Wład Palownik nie miał tyle szczęścia. Stracił nie tylko władzę, lecz także głowę, którą posłano do Stambułu. 

Dracula. Historia nieznana to film naprawdę przyjemny wizualnie. Efekty specjalne nie są nachalne i świetnie pasują do mrocznego klimatu. Pomimo przewidywalności zdarzeń w filmie dzieje się naprawdę dużo i nie sposób się nudzić. Nie można też narzekać na aktorstwo, uwagę zwraca szczególnie odtwórca głównej roli, który do tej pory nie miał okazji pobyć na ekranie nieco dłużej i pokazać, że naprawdę nieźle sobie radzi. I tak, w filmie pojawia się Jakub Gierszał, choć nie na długo. Gra tam butnego tureckiego wojaka, który szybko ginie. Szczerze polecam ten film na leniwy wieczór z wielkim kubłem popcornu. Pamiętajcie tylko, żeby odłożyć na bok prawa biologii i fizyki. Jeszcze by was raziło, że bohaterka po upadku z wysokości kilkunastu pięter jest w stanie się ocknąć i przemówić czule do męża. 



3 komentarze:

  1. Nie no od początku było wiadome, że będzie przemycone jedynie troszkę historii wręcz symbolicznie. Też podobało mi się, że efektów było wiadomo bardzo dużo,ale były nienachalne. No i ta Irlandia.. Cudeńko :) Nie wiem co tak wszyscy się czepiają i w ogóle zastanawiają się nad logiką w tego typu filmach. Przy każdym fantasy trzeba wspominać, żeby zapomnieć o prawach fizyki? Przecież to fantasy do cholery :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie. Oczywiście, że w fantastyce łamie się prawa fizyki, ale nawet tam tworzący dany świat ustala jakieś reguły, które widz przyjmuje. Choćby takie wampiry. Nikt nie czepia się, że w prawdziwym świecie ich nie ma. Tutaj przyjmujemy ich istnienie i fakt posiadania przez nie nadludzkiej siły. Gdyby więc wampir spadł z takiej wysokości i wstał, tobym się nie czepiała. Ale ludzie w akurat tym filmowym świecie byli jak najbardziej śmiertelni, a scenarzyści złamali reguły, które sami stworzyli.

      Usuń
  2. No i na ten film wybiorę się do kina. dzięki za recenzję !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń