Warszawski Teatr Studio wystawia właśnie monodram na podstawie sztuki rosyjskiego dramatopisarza Jewgienija Griszkowca. Nie znamy imienia bohatera, w którego wcielił się Łukasz Simlat. Nie jest ono do niczego potrzebne. Bohater ma być tak zwyczajny, jak to tylko możliwe. Griszkowiec należy bowiem do tego gatunku autorów, których fascynuje codzienność i przeciętność. Osoby niezwykłe i wyróżniające się z tłumu zwyczajnie go nie interesują. Bohater Jednocześnie ma przeciętną twarz, nosi typowe i nijakie ubrania i jak wielu jemu podobnych wieczorami ogląda filmy w ulubionym fotelu. Prawdopodobnie gdzieś pracuje, czasem podróżuje po kraju. Jest jednoosobowym tłumem. Ale chce przy tym, żeby jego historia została wysłuchana. Dla siebie przecież jest jedyny.
Co to za historia? Nic specjalnego. Zbiór myśli, niepokojów i marzeń. A do tego pytania. Choćby o związek ducha z materią. Bo przecież, kiedy burczy w brzuchu, to nie bohater burczy. Samo się burczy. Gdzie jest więc to ja? Jak daleko sięga i z czego się składa? Bohater wspomina z pozoru nieistotne rzeczy, które go ukształtowały i najbardziej zapadły w pamięć. Wiele z jego spostrzeżeń jest bardzo trafnych. Człowiek nie jest przecież od początku do końca logiczny, zaplanowany i kompletny. Czasem sam nie wie, dlaczego coś mu się tak bardzo nie podoba. Albo odwrotnie. Nagle przeżyje chwilę nieuzasadnionego zachwytu. Momenty, które powinny być niezwykłe, wcale takie nie są, a sałatka sylwestrowa smakuje najlepiej następnego dnia. Wszystkie te zbierane przez lata myśli i odczucia tworzą jakieś ja. Powstała już niejedna psychologiczna teoria, która miała włożyć to ludzkie ja w jakieś ramy. Ale może właśnie tak powinniśmy je postrzegać. Taka mieszanka może być przypadkowa, ale na pewno jest jedyna w swoim rodzaju, a to czyni nawet najbardziej szarego człowieka wartym poznania.
Spektakl ma jeden poważny mankament. Widz przez cały czas czeka na jakąś puentę. Klamrę, która wszystkie przemyślenia bohatera zepnie w jakąś sensowną całość. Ale Godot nie przychodzi, a my wychodzimy z teatru rozbici i zdezorientowani. No bo o czym właściwie był ten spektakl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz