poniedziałek, 31 grudnia 2012

"Chwała dziwkom", a klientom hańba


"Chwała dziwkom" Michaela Glawoggera to ogólnie rzecz biorąc całkiem dobry dokument. Reżyser oddaje głos kobietom pracującym i pozwala im opowiedzieć o swojej profesji. Czasem ze śmiechem i sarkazmem, czasem ze znudzeniem, a czasem poruszająco szczerze i ze wstydem. Dużym plusem są też piękne i sugestywne ujęcia oraz świetnie dopasowana muzyka. Mimo to przez cały film nie mogłam pozbyć się uczucia, że ktoś próbuje mi sprzedać określoną wizję świata, która jest na tyle jednostronna, że mi nie odpowiada.

Rzecz przedstawiona jest w trzech aktach. Akcja pierwszej części tryptyku toczy się w Tajlandii, światowym centrum turystyki erotycznej. Co może zaskakiwać, to podejście pokazanych prostytutek do swojego zajęcia. Tajskie dziewczyny traktują to niemal jak pracę w supermarkecie, może nie jest idealna, ale trzeba się cieszyć, że jakąś w ogóle się ma. Wszystkie są ładne i modnie ubrane, mają przytulne mieszkania i pracują w klubach, które na oko nie ustępują niczym tym na Zachodzie. Po pracy jadają na mieście, myślą też o rozwoju zawodowym. Z pozoru wszystko jest w porządku. Coś jednak nie działa, jeśli chodzi o związki i poczucie bliskości. Seks to dla nich praca, wolą to robić w klubie; godzinka, góra dwie i mają spokój. A w domu? Niby fajnie mieć chłopaka, ale przy nim trzeba pracować cały czas. Dość wyraźnie widać tu też patriarchalny charakter społeczeństwa. Dziewczyny mają być pokorne i robić klientom dobrze, siedzą sobie za szybą i czekają aż ktoś je wybierze. Potem tylko do kasy i można iść zarabiać na chleb.

O ile w pierwszej części można się jeszcze dopatrywać jakiś pozytywnych aspektów życia prostytutek, druga nie pozostawia już złudzeń. Przenosimy się na brudne i ciasne ulicy dzielnicy czerwonych latarni w Bangladeszu. Prostytutki mieszkają tu i obsługują klientów w swoich obskurnych pokoikach. To społeczeństwo kastowe, nie ma mowy o wyborze drogi życiowej. Jeśli kobieta się tu urodziła, także zostanie dziwką. Niektóre z prostytutek wyglądają na piętnaście, a czasem nawet i mniej lat. Dla nich to walka o przetrwanie. Są gotowe wydzierać sobie (dosłownie) klientów z rąk. Przy tym ciągle pozostają na swój sposób skromne i religijne. Bardzo wymowna jest scena, w której burdel mama uczy nową dziewczynę, że kiedy klient będzie chciał, aby wzięła w usta, ona ma odpowiedzieć, iż jej usta są święte, bo recytują sury Koranu.

Trzecia część to Meksyk. Tutejsze prostytutki są najbardziej wulgarne i roznegliżowane, ale i najlepiej pasują do obrazu kobiety upadłej. Same o sobie mówią, że są przegrane i nie ma już dla nich nadziei. Żeby jakoś wytrzymać palą crack. Z drugiej strony to też najtwardsze z pokazanych w filmie kobiet. Ich życie wydaje się ciągłą walką, w której musiały się nauczyć, jak przetrwać w kulturze macho. W tej części znalazła się też scena, nad której zasadnością się zastanawiam. Z jednej strony dopełnia ona obraz zawodu kształtujący się w całości dokumentu. Jest to w końcu wiedza dość niedostępna, zobaczyć jak wygląda wizyta klienta u prostytutki. Kobieta przejmuje w niej władzę i szczegółowo wyznacza, co korzystający z jej usług może robić w ramach ceny, którą wynegocjował. Z drugiej scena jest nico zbyt wulgarna dla przeciętnego odbiorcy filmów dokumentalnych. Miłośnik dokumentów raczej nie oczekuje scen rodem z filmów pornograficznych. A miłośnik pornografii nie będzie ich szukał w filmie dokumentalnym.

A teraz o tym, co mi się nie podobało, czyli o wizerunku mężczyzn. Gdyby istniały jakieś organizacje walczące o ich prawa, powinny film "Chwała dziwkom" zaskarżyć. Znalazła się tu scena, w której bezpańskie psy kopulują z suką. I tacy właśnie są w filmie mężczyźni - jak ten pies - całkowicie atawistyczni. Kobiety można potępiać lub nie, są zepsute lub nieszczęśliwe, ale mają dusze, ciekawe charaktery. Mężczyźni kierują się tu tylko popędami, są pozbawionymi mózgu i uczuć istotami, które mają jeden cel: kopulować. Najgorzej wypadają panowie z Meksyku, których wypowiedzi to typowe chwalenie się głupotą. Nie wiem, na ile jest to obiektywny obraz. Czy rzeczywiście klienci tych prostytutek przegraliby w zawodach na IQ z chomikiem, czy po prostu reżyser specjalnie szukał takich "perełek"? Mnie obraz wydał się znacznie przerysowany, chyba po prostu mam o mężczyznach lepsze zdanie niż Michael Glawogger.

źródło: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz