czwartek, 20 grudnia 2012

Geniusz tkwi w prostocie


Jak stworzyć przejmująco smutną, do głębi prawdziwą, wstrząsającą i refleksyjną jednocześnie opowieść na niewiele ponad stu stronach? Nie wiem, prawdopodobnie trzeba być geniuszem. John Steinbeck niewątpliwie nim jest, a "Myszy i ludzie" to powieść idealna.

Powieść powstała w czasach Wielkiego Kryzysu i pierwotnie miała opowiadać o ciężkich losach migrujących pracowników sezonowych w Kalifornii. Steinbeck stworzył jednak o wiele więcej, uniwersalną powieść o kondycji człowieka, przyjaźni, cienkiej granicy pomiędzy dobrem a złem. Z jednej strony to bardzo prosta i realistyczna opowieść, świat robotników, ani język jakim się posługują, nie są specjalne skomplikowane. Z drugiej historia o Lenniem i George'u wychodzi poza ten świat, tworząc coś na kształt przypowieści o człowieku. Życie robotników jest ciężkie, surowe i często samotne. Siłą napędową są dla nich marzenia o własnym kawałku ziemi, które zapewne nigdy się nie spełnią.

George i Lennie wędrują od farmy do farmy w poszukiwaniu zajęcia. George to bystry chłopak, natomiast Lennie jest lekko opóźniony i przez to, pomimo swojej ogromnej postury i siły fizycznej, całkowicie bezradny. Nie wiemy, jak ich losy się połączyły, ani dlaczego George został jego opiekunem. Ale już od pierwszych stron wiadomo, że bohaterów łączy szczera przyjaźń i że nie mają na świecie nikogo poza sobą. I choć George często narzeka na to, ile kłopotów sprawia mu opieka nad Lenniem, tak naprawdę nie wyobraża sobie życia bez niego. Sam Lennie jest jak dziecko, ma bardzo dobre serce. Niestety nie panuje nad swoją siłą, przez co już nie raz przyjaciele musieli uciekać z farmy, na której pracowali. Lennie uwielbia głaskać wszystkie zwierzątka z miękkim futerkiem, co jednak dla tytułowych myszy kończy się zwykle tragicznie. George często opowiada przyjacielowi o farmie, którą będą kiedyś mieli i na której Lennie będzie mógł hodować króliki.

Bohaterowie przybywają na ranczo gdzieś w Dolinie Kalifornijskiej. Kiedy George rozmawia z właścicielem, Lennie ma się nie odzywać. W tym męskim świecie wszelka słabość, choroba nie są mile widziane. Na korzyść Lennie'ego przemawia jednak jego siła fizyczna i wytrzymałość w trakcie pracy. Bohaterowie zamieszkują w baraku, w którym śpi już kilku robotników. W oczy od razu rzuca się im antypatyczna postać Curley'a, to syn właściciela, który z góry traktuje najemnych pracowników, a do tego sam jest dość niski, przez co nienawidzi wszystkich wielkich facetów - takich jak Lennie. Już sama jego obecność zwiastuje kłopoty. Curley przychodzi do baraku szukając  swojej żony, kobiety pustej, próżnej, ale także samotnej i znudzonej, która wśród robotników szuka podziwu dla swojej urody, a przede wszystkim towarzystwa. Jest młoda, a za Curley'a wyszła, bo chciała uciec z rodzinnego domu. Tak naprawdę marzyła o karierze aktorki. George ostrzega Lennie'ego, żeby trzymał się od niej z daleka, wyczuwa, że z tej całej historii będą problemy.

Bohaterowie książki są na tle innych robotników wyjątkowi i dobrze o tym wiedzą. Bo nie są samotni. Mają kogoś na świecie, mogą liczyć na siebie nawzajem. Wyjątkowo tragiczna była dla mnie postać starego Candy'ego, którego jedynym towarzyszem był schorowany pies. Inni robotnicy w baraku narzekali jednak, że pies im śmierdzi, namawiali starego robotnika, żeby zastrzelił psa i wziął sobie szczeniaka. Candy uległ, bo taki jest świat w "Myszach i ludziach", nie można się do niczego przywiązywać, bo prędzej czy później się to straci. Nie ma sensu walczyć, machina świata i tak się potoczy i jednostka będzie musiała się przystosować. W obliczu tej kruchości tym bardziej wartościowe jawią się proste i szczere uczucia i te nieliczne chwile, kiedy człowiek ma nadzieję i kogoś, z kim dzieli swój los.


1 komentarz: