sobota, 4 maja 2013

Skandal już nieco wyblakły


"Dzieciaki" Larry'ego Clarka miały premierę w 1995 roku, czyli w tym samym czasie co disneyowska "Pocahontas". Wtedy bardziej mnie interesowała ta druga produkcja. Niemniej to dość intrygujące, co szokowało ludzi w czasie, kiedy ja oglądałam bajki. I albo moje pokolenie jest już wypaczone, albo współczesne kino jest przeładowane nastolatkami biorącymi narkotyki i uprawiającymi seks, bo "Dzieciaki" nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Jedynym, co w filmie wprawia w osłupienie, jest kompletna bezcelowość charakteryzująca życie bohaterów.

Film zaczyna się - jak na kontrowersyjny obraz przystało - sceną seksu bardzo młodych bohaterów. Oto Telly (Leo Fitzpatrick), wiek dokładnie nieokreślony, ale prawdopodobnie około 16 lat, defloruje (Cóż za okropne słowo!) dziewczynę, a tak naprawdę jeszcze dziecko. Nasz antybohater jest amatorem dziewic, a że zaczęło brakować takowych w jego wieku, chłopak zajął się omamianiem trzynastolatek. Uspokoję jednak osoby zniesmaczone (i pewnie zniechęcę sympatyków rozbieranych scen), reszta filmu jest raczej przegadana. Kolejne dwie sceny przeplatają się ze sobą, w jednej grupka młodych chłopaków plotkuje o seksie, w drugiej to samo robią dziewczyny. Najwyraźniej bohaterowie nie dorośli jeszcze na tyle, żeby pozbyć się przedszkolnego zwyczaju kolegowania się tylko z przedstawicielami własnej płci. Chłopcy nie tyle opowiadają, co przechwalają się swoimi dokonaniami, kto z iloma to robił i w jakich pozycjach. Widz od razu zaczyna powątpiewać w prawdziwość ich historii, widać bowiem, że seksualne dokonania są dla nich przepustką do awansu społecznego w grupie. Ciężko wygrać w tym wyścigu bez koloryzowania. Dziewczyny najpierw troszkę się krępują, ale już za chwilę bez kozery opowiadają o swoich doświadczeniach. Czasem naprawdę bogatych, taka Ruby (Rosario Dawson) przebiłaby niejedną trzydziestolatkę. W obu grupach słowo dziewica jest traktowane jako obelga. Jennie (Chloe Sevigny) wkrótce przekona się, że jest coś gorszego niż bycie dziewicą - bycie śmiertelnie chorą. Dziewczyna jest nosicielką wirusa HIV, a seks uprawiała tylko z Telly'm. Jennie wyrusza na jego poszukiwanie.

Podróż Jennie nie przypomina jednak zaplanowanego działania. Tak jak całe życie grupy nastolatków to raczej chaotyczne poruszanie się w próżni. Cząstki czasem się zderzają, żeby za chwilę znów wirować bez celu. W tym świecie nie ma żadnych punktów zaczepienia. To właśnie braki są w "Dzieciakach" istotne. Coś powinno być, a tego nie ma. Nie ma szkoły. Nie ma rodziny. Nie ma osiedlowego klubu. Nie ma amatorskiego zespołu muzycznego. Nie ma nawet szkółki niedzielnej. Jak ktoś się nudzi to może powłóczyć się po ulicach, posiedzieć na murku, pojeździć na desce albo zapalić jointa. Są jakieś domy, do których się wpada, żeby podkraść rodzicom pieniądze albo zrobić imprezę, kiedy ich nie ma. Dorośli są zajęci swoimi problemami albo w ogóle nieobecni. Po imprezie wszyscy nieletni zasypiają na podłodze i nikt ich nie szuka. Nawet tej nieszczęsnej trzynastolatki. A cząstki wirują coraz szybciej, żeby później się rozpaść. Na AIDS albo z przedawkowania.

źródło: ambinet.pl

1 komentarz:

  1. Kiedy pierwszy raz oglądałam ten film zrobił na mnie całkiem inne wrażenie niż po latach. Inaczej ten film oglądało się oczami licealistki, inaczej jako osoba dorosła.

    OdpowiedzUsuń