Bardzo lubię realistów, a jeszcze bardziej naturalistów. Za to, że w tak trafny i fascynujący sposób pokazują prozę życia, zwracają uwagę, iż to co najważniejsze i wywołujące największe emocje dzieje się wcale nie w odległych krainach, a wokół nas. Ale choć "Pani Bovary" Gustawa Flauberta to klasyka gatunku, przeczytałam ją dopiero teraz. I apeluję, czytajcie klasyków! Naprawdę warto!
W powieści następuje zderzenie dwóch kompletnie odmiennych sposobów patrzenia na świat - Karola i Emmy. Na początku powieści nie polubiłam Karola Bovary'ego. Nie był zbyt inteligentny, do tego jakiś taki niezgrabny, uzależniony od władczej matki. Ona wymyśliła, że Karol zostanie lekarzem i choć Bovary skończył medycynę nigdy nie było mu dane zostać dobrym lekarzem. Co najwyżej znośnym. Na dodatek, również pod jej wpływem, poślubił starszą od siebie wdowę! Cóż za brak własnej woli! Po śmierci pierwszej żony następuje jednak coś, co ociepla oblicze Karola. On naprawdę czuje szczery żal, że Heloiza odeszła. Może nie jak po stracie kochanki, ale tak po prostu, po ludzku jest mu jej szkoda. Niedługo po tym jak owdowiał, Karol zakochuje się w córce swojego pacjenta, młodziutkiej i pięknej Emmie. Już o niczym innym nie myśli, tylko o niej. Wkrótce odbywa się wesele, a Bovary okazuje się niezwykle oddanym mężem. Może i nie zna się na romantycznych gestach, ale dla swojej żony zrobiłby wszystko. Ciężko pracuje, aby spełnić jej każdą zachciankę. Gdy tylko lekarz zaleci Emmie zmianę klimatu, Karol natychmiast szuka nowej posady. Choć w domowym budżecie się nie przelewa, nie żałuje jej na piękne stroje, wizyty w teatrze czy lekcje muzyki. Jego największym marzeniem jest zapewnienie dobrej przyszłości córce, malutkiej Bercie. Kiedy Emma choruje, Bovary odchodzi od zmysłów i nie odstępuje jej łóżka na krok. On po prostu nie potrafi bez niej żyć!
A Emma? W dzieciństwie wychowała się w klasztorze, do którego posłał ją ojciec. Tam wraz z koleżankami zaczytywała się w romansach i o takim romansowym życiu marzyła. Emma nie ma arystokratycznego pochodzenia, ale jakie aspiracje! Zawsze wie co jest modne, śledzi żurnale, choć nie do końca potrafi w tej kwestii kierować się własną opinią i przyjmuje zdanie innych za swoje. Żąda ciągłych romantycznych uniesień, imponuje jej bogactwo i przepych. Początkowo myśli, że jest zakochana w Karolu, ale szybko się nudzi. Nie tak wyobrażała sobie przecież miłość. Na dodatek konieczność życia w małym, nudnym miasteczku powoduje jej nieustanne cierpienie. Emma szuka miłości w pięknych słowach, nie dostrzega czynów. Wkrótce zaczynają się jej romanse. O kochanka nie trudno, jest przecież piękna! I tak bardzo chce słyszeć, że jest kochana. Najlepiej w formie wierszy recytowanych przy świetle księżyca. Jest tez kobietą rozrzutną, co wkrótce doprowadzi Bovarych do ruiny. Przepełniona tęsknotą do wyimaginowanych uniesień, Emma nie jest w stanie zobaczyć i docenić prawdziwej miłości, którą na co dzień jest otoczona.
Jedyna osobą dla której dobrze kończy się ta historia jest pan Homais. A jest to postać, dla której naprawdę nie chcielibyśmy pozytywnego zakończenia. To aptekarz i sąsiad Bovarych. Bardzo pewny siebie, wręcz zadufany, utrzymujący kontakty tylko z ludźmi wpływowymi, z wielkimi ambicjami, który nawet podczas czuwania przy zwłokach zmarłej nie jest w stanie powstrzymać się od kąśliwych uwag i wywoływania kłótni z lokalnym proboszczem. Ale i dlaczego ma mu się nie powodzić? Flaubert nie opowiada nam bajek, a w życiu nie zawsze dobrzy wygrywają.
Pani Bovary jest ponadczasowa, równie dobrze mogłaby czytać Cosmopolitan i oglądać seriale. Bo czyż wieczne niezadowolenie i tęsknota za nieistniejącym szczęściem, która przesłania to codzienne, nie jest też domeną naszych czasów?
Po apelu zwieńczonym taką recenzją, wcale nie mam zamiaru opierać się klasykom, a po "Panią Bovary" z ogromną chęcią i ciekawością sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno, daaawno temu i musze przyznać, że nic nie pamiętam z tej książki :d
OdpowiedzUsuń