sobota, 6 października 2012

Ponure oblicze Chin


Chiny, choć w Europie postrzegane jako jednolity obszar kulturowy, są krajem niezwykle niejednorodnym. I nic dziwnego skoro to najludniejsze, bo liczące 1,35 mld ludzi, państwo świata. To oczywiście dane przybliżone  szacuje się, że poza oficjalnymi mieszkańcami żyje około 40 milionów tzw. czarnych Chińczyków, czyli osób urodzonych poza polityką jednego dziecka. Nie mają oni dokumentów, prawa do edukacji czy opieki zdrowotnej, nie są nigdzie zarejestrowani, przeważnie całe życie spędzają na wsi. Jest ich zapewne więcej niż wszystkich ludzi w Polsce. Wielkością Chiny są mniej więcej równe Europie. Chiny to międzynarodowa nazwa państwa, sami Chińczycy jej nie używają. Nazywają swój kraj Państwem Środka.

Mieszkańcy Chin posługują się około 400 językami i dialektami. Oficjalnymi, mandaryńskimi mówią prowincje północne. Chińczycy z północy są w stanie porozumieć się ze sobą podobnie jak narody słowiańskie, za to na pewno nie dogadają się z Chińczykami z południa. To co Chiny łączy, to ujednolicony system pisma. Jak to możliwe, że mówią inaczej, a piszą tak samo? Znaki chińskie nie odpowiadają tak jak nasze litery poszczególnym głoską mowy, a całym sylabom czy nawet wyrazom. Graficzny zapis słów znaczy w całych Chinach to samo, ale w poszczególnych regionach czyta się je inaczej, w lokalnym języku. Każdy region to też odrębna kultura, zwyczaje, a nawet kuchnia.

Widzicie już, jak trudno napisać książkę o Chinach? Tak, żeby pokazywała obiektywnie choć część obrazu?  Liao Yiwu nie porywa się napisanie książki o całych Chinach. Pisze książkę o nizinach społecznych i jest to obraz niezwykle cenny. Jeśli kiedyś wybierzecie się na wycieczkę do Chin zobaczycie zapewne zatoczone ulice Pekinu, Wielki Mur, zapierające dech w piersiach wieżowce Szanghaju, ewentualnie kosmopolityczny Hongkong. Biednego wschodu nikt już wam nie pokaże. Nikt nie będzie chwalił się biedotą. Możecie albo wybrać się tam na własną rękę i próbować pokonać bariery językowe i nieufność wobec Europejczyków, albo przeczytać książkę "Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych".

Jak dowiadujemy się ze wstępu polskiej tłumaczki Agnieszki Pokojskiej, książka ma dwie wersje. I dość nietypowo nie jest tłumaczona z oryginału a z wersji angielskiej. Chiński oryginał jest bowiem, zdaniem autora, zbyt obcy kulturowo i niezrozumiały dla zachodniego czytelnika. Sama książka jest zbiorem wywiadów, choć ja bym powiedziała jednak, że każdy rozdział jest po prostu historią człowieka. Są wśród mich oprawcy i ofiary, mędrcy i głupcy. A każda z tych historii jest niezwykła.

W książce znajdziemy przedstawicieli dość niezwykłych profesji, jak zawodowego żałobnika czy tytułowych prowadzących umarłych, którzy od wieków dostarczali ciała zmarłych (najczęściej niosąc je na własnych plecach) do ich rodzinnych miejscowości, aby ci mogli zostać pochowani w rodzinnej ziemi. Jest też mistrz feng shui, wyznawczyni zakazanej religii Falun Gong, buddyjski opat, ale i osoby zajmujące się bardziej przyziemnymi rzeczami, jak kierownik szaletu publicznego czy całkowite wyrzutki społeczne, jak trędowaty. Najwięcej z tych opowieści miało miejsce za czasów Mao Zedonga, bo i wtedy kraj spotkała największa w XX wieku bieda i głód, a z powodu zakazania wszelkich, religijnych praktyk wielu bohaterów książki było prześladowanych.

To nie są opowieści dla ludzi o słabych nerwach, od wielu przechodzą ciarki. Bohaterowie to w większości prości ludzie, nie przebierają więc w słowach, dobitnie opowiadają choćby o głodzie i przypadkach kanibalizmu. Kiedy to po nieudanej rewolucji przemysłowej Mao w wielu wsiach zaczęły znikać małe dziewczynki. W kilku recenzjach "Prowadzących umarłych" przeczytałam, że Liao Yiwu jest obiektywny i nie ocenia bohaterów. To nie do końca prawda, bo choćby do handlarza ludźmi, który porwał setki kobiet, mówi: Gdybym to ja był sędzią, najpierw w ramach kary kazałbym panu obciąć język. Zasłużył pan na to. Mimo to daje im głos, tak katom jak i ofiarom. Pozwala im opowiedzieć całą swoją historię. Bo i czy zawsze wiadomo kto jest katem, a kto ofiarą? Czy w ekstremalnych okolicznościach człowiek nie może być jednocześnie jednym i drugim? Opowieści zebrane przez Liao Yiwu pokazują, że życie nie jest tak proste i jednoznaczne, a człowiek często pozostaje bezradny wobec świata, w jakim przyszło mu żyć.

źródło: czarne.com.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz