sobota, 20 października 2012

50 lat Jamesa Bonda


Trudno nie zauważyć coraz szerzej zakrojonej kampanii nowego filmu o Jamesie Bondzie, a że zbiegło się to z 50. urodzinami agenta 007 i ja postanowiłam napisać o nim kilka słów. Po pierwsze przyznaję się, że na mnie to działa. Choć prawdziwą fanką Bonda byłam w dzieciństwie i wiele wody w Wiśle upłynęło od tego czasu, sentyment pozostał. Zrobiłam więc sobie tydzień z Bondem i w miarę możliwości spróbowałam obejrzeć choć po jednym filmie z każdym z aktorów. Wniosek nasuwa mi się taki: Bond to nie tylko film, to naprawdę kawał historii, mody, kultury i przemian społecznych.

źródło: http://mi6007.com/50-years-of-bond-now-on-blue-ray/

"Doktor No" z Seanem Connerym to podstawa, w tym filmie bowiem wytworzył się cały styl. Nie ma tu jeszcze gadżetów Bonda, nie ma też słynnej czołówki. Wiadomo już natomiast, jaki jest rozkład sił, że koniecznie musi być diaboliczny czarny charakter i musi być dziewczyna. Zadnie kolejnych dziewczyn nie będzie łatwe, scena z Ursulą Andress wychodzącą z morza w bikini przejdzie bowiem do historii kina. Tu też formuje się charakter Jamesa Bonda - bystrego, nieustraszonego kobieciarza. Choć Bond Connery'ego bywa czasem szorstki. Po Connerym pod nóż poszedł George Lazenby i poległ na całej linii. "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" po prostu nudzi, a sam odtwórca głównej roli nie może pochwalić się zbyt dobrym warsztatem aktorskim, co gorsza mówi dość niewyraźnie, co czyni z oglądania filmu w oryginalnej wersji językowej katorgę. Sam film jest dość nielogiczny, nie wiadomo po co Bond goni swą przyszła żonę na plaży, ani bije się z podążającymi za nią mężczyznami; co gorsza po romantycznym fragmencie o wielkiej miłości agent 007 udaje się do posiadłości diabolicznego Blofelda (w tej roli Kojak) i jak gdyby nigdy nic zabawia się tam z dwoma paniami. Po powrocie żeni się z Tracy di Vincenzo (Diana Rigg).

Z filmów z Rogerem Moore'em wybrałam ostatni, czyli "Zabójczy widok". Aktor nie jest tam już pierwszej młodości, warto przypomnieć, że Moore jest w podobnym wieku co Connery i nawet ubiegał się o rolę w pierwszym Bondzie, kiedy to przegrał ze swoim poprzednikiem w roli superagenta. Bond Moore'a ma lekki styl, jest zabawny i nonszalancki. Nie do końca na poważnie podchodzi do niebezpieczeństw, które na niego czyhają. W filmie słychać też echa zimnej wojny, główny przeciwnik Bonda jest w końcu efektem eksperymentu genetycznego radzieckiego rządu. Tak jak May Day (Grace Jones), chyba jedna z najbardziej charakterystycznych dziewczyn Bonda. I dość niebezpiecznych - w końcu mężczyzn podnosi jak piórko. Ten film to również klasyczna czołówka z piosenką Duran Duran i słynna scena finałowa na moście Golden Gate w San Francisco. W dużym stopniu przeciwwagą dla beztroskiego Bonda Moore'a jest poważny i skupiony agent wykreowany przez Timothy'ego Daltona. Aktor szekspirowski wnosi do postaci nieco tragizmu. Nawet tak dziwaczny pomysł, jak przemycanie radzieckiego generała gazociągiem, nie jest w stanie odebrać mu tej powagi. Co więcej w filmie "W obliczu śmierci" mamy do czynienia z Bondem romantycznym, lwią część filmu spędza w końcu z jedną kobietą i to nie jakąś seksbombą, a skromną Karą Milovy (Maryam d'Abo).

źródło: http://hero.wikia.com/wiki/James_Bond

I tak wkraczamy w lata 90. W rolę Jamesa Bonda wciela się przystojny jak z obrazka Pierce Brosnan. Jego nienaganny zgryz i fryzura pasują raczej do "Mody na sukces", ale dajmy mu szansę. "Jutro nie umiera nigdy" to drugi film z jego udziałem. Brosnanowi towarzyszy Paris Carver (w tej roli przyszła gwiazda serialu "Gotowe na wszystko Teri Hatcher) oraz - nie mniej zdolna niż agent 007 - agentka chińskiego wywiadu Wai Lin (Michelle Yeoh). Poważna zmiana zachodzi w kwestii czarnego charakteru, nie jest to już szalony naukowiec ani rząd radziecki. Teraz zagrożenie dla świata stanowi krwiożerczy magnat medialny Elliot Carver (Jonatham Pryce), który dla zwiększenia oglądalności swoich programów nie cofnie się przed zatopieniem statku brytyjskiej marynarki wojennej ani przed zabiciem własnej żony. Ten film o Bondzie ma już stylistykę charakterystyczną dla filmów sensacyjnych lat 90. W pewnym momencie strzelanina jest już tak zajadła, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle zza rogu wyszedł Jean-Claude van Damme i położył wszystkich kopniakiem z półobrotu. Ciekawym i zabawnym elementem filmu są gadżety Bonda, zwłaszcza dla osoby takiej jak ja, której dzieciństwo przypada na lata, kiedy ten film powstał. Supernowoczesne wtedy BMW (rażące prądem potencjalnych włamywaczy) dla widza z XXI wieku jest, co tu dużo mówić, 15-letnim rzęchem. Podobnie telefon komórkowy, którym agent 007 steruje swoim pojazdem. Wygląd wskazuje na zaawansowanie techniczne Nokii 3310, ale telefon ma wbudowany skaner odcisków palców. Zapewne ten zabawny efekt zaniknie w następnych pokoleniach i sprzęty te będą postrzegane, jako takie same zabytki, jak samochody z pierwszych filmów serii o Jamesie Bondzie.

I wreszcie mamy wiek XXI, w którym agentem 007 zostaje Daniel Craig. "Casino Royale" można uznać za wielki powrót Jamesa Bonda, akurat w momencie, kiedy wydawało się, że ten typ bohatera odchodzi do lamusa. Daniel Craig kreuje Bonda brutalnego, realistycznego, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników często brudzi się przy pracy. "Casino Royale" to jednocześnie ekranizacja pierwszej książki Iana Fleminga z tej serii, w której Bond dopiero zostaje agentem 007 i wykonuje swoją pierwszą poważną misję. To także część, w której to kobieta łamie agentowi serce. Mało kto wie, ale inspiracją dla postaci Vesper Lynd (Eva Green) była Polka Krystyna Skarbek, agentka brytyjskich tajnych służb w czasie II wojny światowej, z którą Fleming prawdopodobnie miał romans. Najpewniej w stronę tego realizmu będą szły kolejne części przygód James Bonda, trailer filmu "Skyfall" bardziej bowiem przypomina mroczny thriller, niż opowieści o agencie 007 sprzed pół wieku.

źródło: www.eplakaty.pl

Dopiero patrząc na całą serię filmów o Bondzie można domyślać się, w czym tkwi sekret jej nieustającej popularności. Te filmy to taka historia światowych trendów w pigułce. Chcesz wiedzieć, jakie samochody były w danym czasie uznawane za najbardziej luksusowe albo jaki typ kobiecej urody dominował jako najpiękniejszy? Wystarczy obejrzeć film o agencie 007 z danego okresu. W tych filmach odbijają się ślady przemian społeczno-politycznych. Widzimy jak zmieniała się definicja zagrożenia dla zachodnich społeczeństw poprzez dobór czarnych charakterów. Filmy o Bondzie to  przegląd nie tylko typów urody kobiecej i panującej w danym okresie mody, ale też zmian podejścia do kobiecych bohaterek w masowym nurcie kinematografii. Dziewczyny Bonda, które wcześniej były tylko łóżkowymi towarzyszkami (wiele osób zarzuca filmom seksizm i ma do tego solidne podstawy), z czasem same stają się agentkami czy nawet przeciwnikami Bonda, jak wspomniana wyżej May Day. Kino w końcu dorasta też do tego, że kobieta może być nie tylko sekretarką jak Mannypenny, ale również szefem wywiadu. Judi Dench po raz pierwszy wciela się w rolę M w 1995 roku. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie postaci Vesper w "Casino Royale", która nie epatowała odsłoniętym ciałem i seksapilem tak jak jej poprzedniczki, a mimo to potrafiła rozkochać w sobie Jamesa Bonda. Przyznam, że te przemiany zachodzące w filmach na przełomie ostatnich 50 lat są dla mnie dużo bardziej fascynujące, niż sama fabuła filmów, która - nie oszukujmy się - często nie była zbyt skomplikowana.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy post. Przeczytałam go z niekłamaną przyjemnością. Fanką Bonda wprawdzie nie jestem, nie jestem nawet na bieżąco, bo moje pierwsze spotkanie z agentem 007 odbyło się dopiero za czasów Daniela Craiga (nie Craiga Davida, bo to muzyk, wszyscy ich zawsze mylą :)). Może najwyższa pora, żeby nadrobić zaległości, chociażby dla tych ciekawostek społeczno-polityczno-modowych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zwrócenie uwagi, choć chyba nigdy nie oduczę się przekręcania nazwiska biednego Daniela Craiga. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie oglądałam, bo z kolei mnie to nie kręci. Co innego Gang Olsena ;)

    OdpowiedzUsuń